Strona 15 z 17

Re: A co mi tam, pochwalę się! :)

: 01 lutego 2019, 11:37
autor: peter_spy
FTM Life
To nie chodzi dobrze na żadnym sprzęcie, gość po prostu zarżnął ten silnik ;) Kiedyś się miałem spytać czy FTM to skrót od Fuck This Mission, bo jedynie to się ciśnie na usta po pierwszych kilku minutach gry...

zmiany w życiu

: 08 stycznia 2020, 08:20
autor: TricksieThiefsie
Jako, że rozpoczęcie nowej dekady, to nie tyle życzę szczęśliwego nowego roku, co szczęśliwej nowej dekady. W moim przypadku ta dekada zadecyduje o można powiedzieć moim całym żyćiu, innymi słowy to jak ona się powiedzie, to tak już raczej będę miał do końca życia, potrzebuję zdecydowanie pozytywnej trajektorii. W zasadzie to chyba dla każdego na tym forum będzie ona tak ważna, także no, musi być dobrze. Oby było.

Re: TRADYCYJNIE...

: 08 stycznia 2020, 23:07
autor: SPIDIvonMARDER
jak ona się powiedzie, to tak już raczej będę miał do końca życia, potrzebuję zdecydowanie pozytywnej trajektorii.
startujesz do sejmu? :)

Re: TRADYCYJNIE...

: 09 stycznia 2020, 07:57
autor: eLPeeS
TricksieThiefsie pisze:innymi słowy to jak ona się powiedzie, to tak już raczej będę miał do końca życia
A życie jak to życie pokaże środkowy palec i napisze własne scenariusze ;) No ale powodzenia! Może jednej osobie się uda zaplanować własną przyszłość w tym kraju :-)

Re: TRADYCYJNIE...

: 09 stycznia 2020, 19:56
autor: TricksieThiefsie
Bardziej chodzi mi o to, że im człowiek młodszy, tym ma więcej czasu i energii na zmianę swojej rzeczywistości :) . A tak jakbym miał już te 35 lat powiedzmy, to ciężej by mi było zacząć coś od nowa czy ogólnie zabrać się za coś trudniejszego, chociaż zostanie rodzicem (jeśli by tak miało się wydarzyć) zostawiłbym sobie na późniejsze okresy życia, a to jest akurat ogromna zmiana.

Re: TRADYCYJNIE...

: 10 stycznia 2020, 00:08
autor: SPIDIvonMARDER
Czyli chcesz, czy nie chcesz? Są wiedźmini... ale tacy inni... którzy pomagają... na różne sposoby...

Re: TRADYCYJNIE...

: 10 stycznia 2020, 15:32
autor: eLPeeS
TricksieThiefsie pisze:A tak jakbym miał już te 35 lat
Ja mam 35 lat i w ostatnim kwartale musiałem zmienić pracę, miejsce zamieszkania, kobietę i spojrzenie na świat. Nie ma co sobie komplikować życia usztywnianiem się i wkręcaniem sobie że jest się na coś za starym. Trzeba być elastycznym i gotowym na wszystko jak w serialu ;) Tak czy inaczej powodzenia :D

PS Kiedy ten kolejny zlot 3miejskich złodziei? ;)

Re: TRADYCYJNIE...

: 10 stycznia 2020, 23:20
autor: Maveral
A co mi tam, wygadam się trochę :)
TricksieThiefsie pisze:A tak jakbym miał już te 35 lat powiedzmy, to ciężej by mi było zacząć coś od nowa czy ogólnie zabrać się za coś trudniejszego
Jak miałem 20 lat, to myślałem, że jak się ma 35, to już "łoooo panie - jeden krok do grobu. Kapcie i siedzieć przed TV" ;) A czas tak przyspieszył, że nagle w zeszłym roku obchodziłem właśnie 35 urodziny, a tu starości jak nie czułem, tak nie czuję haha Tak jak eLPeeS, zmieniłem wiele w swoim życiu, choć to się już zaczęło w 2018 roku.

1. Rzuciłem robotę jako programista. Po tylu latach siedzenia przed kompem stwierdziłem, że mam dość. Po prostu się wypaliłem. To było jakoś w połowie 2018 kiedy stwierdziłem, że muszę od tego odpocząć. Ale nie rzucałem pracy na pałę. To był misternie ułożony plan ;) Jeszcze przez rok pracowałem normalnie, żeby odłożyć kasę. Ostatecznie odszedłem z pracy w sierpniu 2019.
2. Ale nie chciałem nie robić nic. Jeszcze w 2018 roku zainteresowałem się kursem na trenera personalnego, który ukończyłem na początku 2019. Dwa tygodnie po rzuceniu roboty jako programista już robiłem na siłowni jako trener :) Ale tylko 3 dni w tygodniu, gdyż resztę dni chciałem mieć dla siebie :) Nadrobiłem wieeeele książek, filmów i seriali. "Odkurzyłem" wiele znajomości, na które wcześniej nie miałem za wiele czasu. A co do pracy, to powiem tylko tyle, że trener na pełnym etacie wcale nie zarabia źle. Sądziłem, że gorzej.
3. No i jeszcze w 2018 roku, na fali kolejnych kanałów autostopowych na YouTube, w końcu skusiłem się na spróbowanie tej formy podróży. Na początku jeździłem takim "pół-stopem", czyli ugadywałem się z kierowcami ciężarówek na necie i jeździłem z nimi w różne miejsca Europy, choć raczej blisko (Węgry, Rumunia, Chorwacja, Austria), bo zazwyczaj miałem akurat 3-4 dni wolnego, więc nie mogłem się urwać gdzieś dalej. Czasem płaciłem jakąś "stówkę", czasem brali za darmochę, żeby mieć z kim pogadać podczas jazdy. No, ale spałem normalnie po hotelach/motelach. Była to jednak jakaś forma przełamania się, bo zawsze jakoś się obawiałem jeżdżenia z obcymi. Wszystko było jednak dobrze, więc...
4. Czas na prawdziwego stopa nastał w 2019 roku, kiedy to w czerwcowe wakacje wypierdoliłem na 2 tygodnie i cisnąc przez Niemcy, Niderlandy, Francję, Włochy, Austrię i Czechy, w końcu wróciłem do Polski :) Tym razem już sypiałem w namiocie, myłem... gdzie się dało (rzeki, jeziorka, źródełka, publiczne "poidełka", a czasem miejscowi ugościli :) ), a zdarzyło podcierać się liśćmi lol :)) Spodobała mi się ta odrobina atawizmu we mnie, która pojawia się przy tego typu podróżach hehe Fajnych ludzi się też poznaje :)
5. Aktualnie będę robił na siłce tylko do końca stycznia, potem przygotowania do... stopa po Ameryce Płd - 3 miesiące minimum :) Jak się powiedzie i mnie to nie zacznie męczyć, to następny będzie stop po Azji z metą w Chinach lub Indochinach :)
6. No i od pół roku chodzę na hiszpański, bo jakoś muszę się dogadywać podczas następnej wyprawy :) Idzie mi całkiem nieźle.

Kurde, 35 lat, a jest ciekawiej niż 10 lat wcześniej :)

PS. Wiem, nie mógłbym sobie na to pozwolić gdybym miał rodzinę ;)

Re: TRADYCYJNIE...

: 11 stycznia 2020, 12:12
autor: SPIDIvonMARDER
Ale tylko 3 dni w tygodniu, gdyż resztę dni chciałem mieć dla siebie
O... kurczę. A myślałem, że taka praca to mit, tuż obok 3000 netto na rękę O_O

Re: TRADYCYJNIE...

: 11 stycznia 2020, 13:34
autor: Juliusz
1. Rzuciłem robotę jako programista.

No, patrz - a ja odwrotnie - zacząłem pracę jako programista dopiero po 35-tym roku... :)

Gratuluję jaj do podjęcia zmian i życzę ciekawych wrażeń z podróży.

I jak najbardziej podpisuję się pod tym, że życie bynajmniej nie kończy się po 35 roku. Wszystko zależy od tego, na ile sami sobie pozwolimy.

Re: TRADYCYJNIE...

: 11 stycznia 2020, 15:34
autor: eLPeeS
Juliusz pisze: Wszystko zależy od tego, na ile sami sobie pozwolimy.
Albo na ile nas życie kopnie w krocze ;)

Re: TRADYCYJNIE...

: 12 stycznia 2020, 11:00
autor: Maveral
SPIDIvonMARDER pisze:O... kurczę. A myślałem, że taka praca to mit, tuż obok 3000 netto na rękę O_O
A co za problem wziąć 3/4, 1/2, czy 3/5 etatu? :) Druga rzecz jest taka, że akurat trenerkę robię na własnej działalności, a z właścicielem siłowni można się spokojnie dogadać co do ilości godzin w tygodniu. Ja się dogadałem na 25/tydz, więc to rozpisałem na 2 dni po 9 godzin i jeden 7 godzin :)
Juliusz pisze:No, patrz - a ja odwrotnie - zacząłem pracę jako programista dopiero po 35-tym roku...
Z ciekawości - w jakim języku robisz? Ja robiłem kiedyś w Java (ale tylko na chwilę, pół roku jeśli dobrze pamiętam), potem przesiadłem się na Ruby On Rails i w zasadzie dłubałem w tym do końca. W międzyczasie zdarzało się pisać coś w czystym Ruby :)
Juliusz pisze:Gratuluję jaj do podjęcia zmian i życzę ciekawych wrażeń z podróży.
Dzięki za życzenia. Postaram się wycisnąć z tego maksa :) A co do "jaj", to nie odbieram tego w ten sposób. Po prostu, potrzebowałem małej odmiany w życiu, a moja głowa musi odparować od kompa. Być może wrócę jeszcze do programowania, bo jak to mówią: nigdy nie mów nigdy. Kiedyś spędzałem przed nim 10-12 godzin w dni powszednie, w weekendy mniej, ale też było to 4-5 godzin dziennie. I tak przez kilka lat. Aż dziw, że okularów jeszcze nie noszę, ale to już kwestia genów, bo moi rodzice mają bardzo dobry wzrok nawet na starość :) Teraz w zasadzie nie przekraczam 3 godzin dziennie przed monitorem, ale to jest absolutne maksimum. Często wychodzi nawet poniżej godzinki - tyle, żeby poczytać wiadomości, wejść na odwiedzane stronki (jak nasze forum ;) ) i czasem "wysmażyć" jakiegoś posta :) Wzrok wolę tracić na książkach :)

Re: TRADYCYJNIE...

: 12 stycznia 2020, 11:28
autor: SPIDIvonMARDER
A co za problem wziąć 3/4, 1/2, czy 3/5 etatu?
Jeżeli czynsz, rachunki, żarcie i bilet autobusowy to 4/5 etatu, to ciężko zrezygnować z pełnego etatu i wybrzydzać przy ofercie nadgodzin :bj:

Dlatego myślę o emigracji.

PS: rozmowa zeszła z życzeń, więc ją przeniosę...

Re: A co mi tam, pochwalę się! :)

: 12 stycznia 2020, 16:37
autor: Juliusz
Maveral pisze:Z ciekawości - w jakim języku robisz? Ja robiłem kiedyś w Java (ale tylko na chwilę, pół roku jeśli dobrze pamiętam), potem przesiadłem się na Ruby On Rails i w zasadzie dłubałem w tym do końca. W międzyczasie zdarzało się pisać coś w czystym Ruby
Głównie robię w Python'ie. Jest to dominujący język skryptowy w 3D i VFX.
Po prostu, potrzebowałem małej odmiany w życiu,
Całkiem rozumiem - ja swego czasu też potrzebowałem. Niby fajna praca - lighter i compositor w studiu animacji 3D. Ale dałem wypowiedzenie, trochę popodróżowałem, m.in. przeszedłem El Camino De Santiago. Nie używałem w ogóle komórki ani internetu przez ponad 5 tygodni. Polecam wszystkim potrzebującym czasu na przemyślenia i zresetowanie się. Pouczyłem się trochę nowego softu (Unity3D). A później wróciłem do tej samej firmy, ale już na innych warunkach i w innej roli.
Jeżeli czynsz, rachunki, żarcie i bilet autobusowy to 4/5 etatu, to ciężko zrezygnować z pełnego etatu i wybrzydzać przy ofercie nadgodzin :bj:
Dlatego myślę o emigracji.
Emigracja emigracją, ale może warto pomyśleć o przekwalifikowaniu się?
Ja przez ponad pierwszy rok mieszkając za granicą pracowałem w deli shopie, bo z moimi kwalifikacjami nie mogłem znaleźć ciekawszej pracy. (Malarstwo na ASP, dyplom z witrażu). Trochę czasu zajęło mi wyuczenie się umiejętności, dla których inni ludzie byli skłonni mnie zatrudnić i przyzwoicie płacić.

Re: A co mi tam, pochwalę się! :)

: 12 stycznia 2020, 21:40
autor: SPIDIvonMARDER
Przekwalifikowanie się w dużej mierze zawsze postrzegałem jako trochę takie hasło moralizacyjne, typu "odkryj siebie", "podążaj za marzeniami", "bądź wolny od nałogów", " pracuj ciężej, a będzie ci dane".

No ale w końcu udało mi się po długim czasie szukania zapisać na kurs językowy. Zobaczymy.

Re: A co mi tam, pochwalę się! :)

: 13 stycznia 2020, 08:59
autor: Maveral
SPIDIvonMARDER pisze:Przekwalifikowanie się w dużej mierze zawsze postrzegałem jako trochę takie hasło moralizacyjne, typu "odkryj siebie", "podążaj za marzeniami", "bądź wolny od nałogów", " pracuj ciężej, a będzie ci dane".
To źle postrzegasz :twisted: Ludzie codziennie zmieniają pracę, miejsca zamieszkania, a także zainteresowania. Nie ma co się ograniczać do jednej roli w społeczeństwie. Zabrzmię jak jakiś nawiedzony trener mentalny, ale masz potencjał na wiele rzeczy. Tylko nie możesz się bać ich realizować :)

A swoją drogą, to nie myślałeś o migracji wewnętrznej? Czemu zaraz wyjeżdżać za granicę? W wielu miejscach Polski można dobrze zarobić.

Re: A co mi tam, pochwalę się! :)

: 13 stycznia 2020, 16:22
autor: peter_spy
Ja się np. przekwalifikowałem po to, żeby pracować mniej, mieć lepsze warunki i lepiej zarabiać :) Etos harowania tylko po to, żeby być wiecznie zapracowanym jest dobry dla stołecznych biznes mariuszy, brand managerów i tym podobnym, którzy nie mają własnego życia ;)

Re: A co mi tam, pochwalę się! :)

: 13 stycznia 2020, 22:11
autor: darkonia
@Maveral
Quiero ir contigo!

Ja jestem już bardzo blisko tego punktu, w którym rzucę wszystko i wyjadę w Bieszczady, jeżeli nie znajdę lepszego rozwiązania. Wreszcie przestałam pozwalać ludziom wchodzić sobie na głowę i nagle zaczęli pokazywać prawdziwą twarz. Może gdybym kilka lat temu nie wmawiała sobie, że "przyjaciele" wcale mnie nie okłamują i nie wykorzystują, to teraz miałabym mniej problemów z psychiką.

Re: A co mi tam, pochwalę się! :)

: 13 stycznia 2020, 22:42
autor: Juliusz
@Darkonia - A tí, te recomiendo ir al Camino de Santiago. Esto es una experiencia muy magnífica. Alli vas a encontrar mucha gente maravillosa, que es muy bueno para recuperar la esperanza en la humanidad! Realmente! También vas a tener una oportunidad para hablar en español! :) ;)

Tak na serio - wszystkim zagubionym, zmęczonym, szukającym zmiany czy po prostu oderwania od codzienności, polecam taką wędrówkę/pielgrzymkę. Wbrew pozorom, nie jest tylko dla osób wierzących (z mojego doświadczenia, ok. połowa nie była zainteresowana aspektem religijnym (choć do bazyliki wchodził każdy! ;) )). Wielu szło będąc na zakręcie życia, że tak powiem. Ja sam miałem też wiele w głowie do poukładania...

Parę fotek, jak by kogoś temat interesował:
https://500px.com/juliusz_kaczmarek/gal ... e-santiago

Re: A co mi tam, pochwalę się! :)

: 14 stycznia 2020, 09:46
autor: Maveral
darkonia pisze:@Maveral
Quiero ir contigo!
Te invito! :)
Juliusz pisze:Parę fotek, jak by kogoś temat interesował:
https://500px.com/juliusz_kaczmarek/gal ... e-santiago
Wygląda fajne. Zainteresowałeś mnie. Szedłeś z Polski, czy zaczynałeś z innego punktu? Z tego co czytałem Dróg św. Jakuba jest wiele - jedne krótsze, inne dłuższe.

Re: A co mi tam, pochwalę się! :)

: 14 stycznia 2020, 13:10
autor: Juliusz
Wygląda fajne. Zainteresowałeś mnie. Szedłeś z Polski, czy zaczynałeś z innego punktu? Z tego co czytałem Dróg św. Jakuba jest wiele - jedne krótsze, inne dłuższe.
Ja szedłem szlakiem francuskim, czyli trasą najbardziej tradycyjną i popularną (ok. 90% ludzi nią idzie). Jest idealna, jeśli chce się poznać wielu ludzi, choć bywa tłoczno czasami, w niektórych albergach (hostelach dla pielgrzymów).
Trasa zaczyna się w St. Jean Pied de Port, we Francji, granicę przekracza się w pierwszym dniu wędrówki.
Ale jest tak jak mówisz - szlaków jest wiele. Tradycyjnie, pielgrzymka rozpoczynała się u progu drzwi własnego domu. Dzisiaj też niektórzy chodzą z innych krajów, ale wymaga to paru miesięcy. No i infrastruktura praktycznie nie istnieje poza tymi głównymi szlakami w Hiszpani, więc trzeba sobie radzić, albo liczyć na pomoc proboszcza we wsi po drodze itp. itd. Albo spać pod namiotem czy pod gołym niebem.
Ja łącznie zrobiłem jakieś 900 km w ok. 38 dni (szedłem dodatkow 120 km/4 dni do Finisterry i Muxia na wybrzeżu). Da się oczywiście iść szybciej, ale nie o to chodzi.

Re: A co mi tam, pochwalę się! :)

: 14 stycznia 2020, 14:40
autor: NiRa
Restarty życia nie są złe, jeśli odpowiednio je wykorzystasz ;)
Zaliczyłam dwa ^^
Właściwie jedyne czego się żałuje, to tego że tak późno podjęło się działanie. Więc jeśli czujecie potrzebę to działajcie :)

Re: A co mi tam, pochwalę się! :)

: 14 stycznia 2020, 16:47
autor: darkonia
Juliusz pisze: Parę fotek, jak by kogoś temat interesował:
https://500px.com/juliusz_kaczmarek/gal ... e-santiago
Jak zwykle wyjdzie, że narzekam, ale wypowiem się:
Bardzo fajnie skomponowane zdjęcia, technicznie nie mam nic do zarzucenia, ale same miejsca dość przeciętne w mojej opinii. Może to kwestia kolorystyki, może otwartość tych przestrzeni, jednak wolę swoje okoliczne lasy i bagna w zieleni.

Re: TRADYCYJNIE...

: 14 stycznia 2020, 16:57
autor: eLPeeS
SPIDIvonMARDER pisze:Dlatego myślę o emigracji.PS: rozmowa zeszła z życzeń, więc ją przeniosę...
No nie pitol :D O ile pamiętam mieszkasz w Gdańsku a tam w samym mieście i rejonie ofert i faktycznej pracy od groma. Sam uciekłem z prowincji słupskiej do GDA. Porównując swego czasu liczbę ofert było ich dosłownie 10 razy więcej w skali aglomeracji. Nie mówiąc już o tym, iż u słupsku większość prac to była dla pracowników budowlanych albo minimalna w jakiejś pakamerze ;) W trójmieście i stawki są lepsze i warunki - owocowe poniedziałki itp gówno :P A jak chcesz się przekwalifikować to im szybciej tym lepiej. Ja po latach doszedłem do wniosku że dobrze jak jest się młodym i nie urobionym posmakować różnych branż i rodzajów pracy bo potem może być ciężko. Choć tak wcale być nie musi. Z drugiej strony z uwagi na wykształcenie mi osobiście ciężko porzucić totalnie obrany kierunek - zwłaszcza że lubię jednak prawnikować ;) Na koniec podobnie jak Mav pojadę coachingowym szlamem - grunt to ruszyć w końcu dupsko i wyjść z tak zwanej strefy komfortu! Zwykle takich haseł nie rozpowszechniam ale w tym coś jest akurat.

Re: A co mi tam, pochwalę się! :)

: 14 stycznia 2020, 18:07
autor: SPIDIvonMARDER
Z reguły kończyło się to zderzeniem z rzeczywistością, a w życiu strefa zgniotu kończy się na dupie. :D Może miałem pecha albo jestem po prostu głupi, lecz próby zmiany czegoś w strefie zawodowej/sercowej itd kończyły się jeszcze jednym rozczarowaniem do bogatej kolekcji, którą mogę potem sobie zartykułować w prozie i poezji :D
Czyli pamiętniku pełnym bluzgów.

Jest jeden wyjątek: kucyki. Tutaj nieoczekiwana zmiana zainteresowań i środowiska dała mi jedyną pozytywną i potężną w skali życiowej poprawę.