[LITERATURA] Bractwo Sakwy i Wina (tytuł roboczy)

Rozplącz swoją wyobraźnię. Zagość w świecie stworzonym przez fanów lub do nich dołącz.

Moderator: SPIDIvonMARDER

Awatar użytkownika
Hadrian
Złodziej
Posty: 2423
Rejestracja: 08 stycznia 2009, 13:38
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

[LITERATURA] Bractwo Sakwy i Wina (tytuł roboczy)

Post autor: Hadrian »

W końcu udało mi się coś naskrobać... To tylko pięć stron, ale łącznie mam osiem. Mam nadzieję, że następnym razem wstawię całość ;)

Bractwo Sakwy i Wina



Fill, oparł się dłonią o ścianę i ziewnął.
- Jeszcze nie odespałeś tamtego skoku? - Herard uśmiechnął się złośliwie i przerzucił nogi przez podłokietniki fotela. Fillard nie odpowiedział, starając się nie zwracać uwagi na jego koleżeńskie dogryzki.
Komnata spotkań Bractwa urządzona była przytulnie, ale dość surowo. Na surowych ścianach piwnicy wisiały gobeliny z literą V. Shrime często żartował, że Mistrz dba, aby nie zapomnieli, że pracują tylko dla niego, ale tak naprawdę to Vrinde zapomniał już o tych starych symbolach rodziny.
Na podłodze leżał misterny dywan z Bohn, a w koło niego sześć fantazyjnych, pomalowanych na fioletowo foteli z zielonymi obiciami. Wyglądały prosto, ale siedziało się na nich bardzo wygodnie. W kominku na przeciwko szerokiego wejścia trzaskał ogień, a w centrum komnaty stał okrągły stół. Mapa Miasta czekała rozłożona.
Gdy Fillard się zjawił, czekali tylko na Tessę i Shalię. Shrime, rozpromieniony jak zawsze, zajął miejsce przy ogniu. Po jego kręconych blond włosach przebiegało światło płomieni, a czarny strój kontrastował na tle żółtego gobelinu za plecami Shrime'a. Chudzielec Fillard zasiadł po prawicy Herarda, rudego brodacza, który był najstarszy z nich. Po drugiej stronie przy wyjściu czekał zniecierpliwiony Nathaniel. Szarooki złodziej podtrzymywał głowę na zamkniętej pięści. Mierzył, jakby od niechcenia, wszystkich towarzyszy.
- Wiecie przypadkiem, co tym razem przygotował Mistrz? - zapytał Shrime grzebiąc pogrzebaczem w ogniu, aby zająć czymś ręce.
- Nie.
- Nie, jak zwykle - dodał Fillard, który już się troche rozbudził. Zaraz potem stary zegar wybił dziesiątą wieczorem i jak na zawołanie w łukowatym przejściu stanęła Tessa. W czarnej skórze prezentowała się niczym kocica. Bez zbędnych ceregieli podeszła do mapy i uprzednio kładąc pod stołem torbę, nachyliła się nad nią.
- Dobra, leszcze - rozpoczęła. - Mistrz Vrinde ma kolejną sprawę do załatwienia ze swoimi koleżkami, a my mamy wykonać brudną robotę.
Shrime zostawił w spokoju pogrzebacz, Nathaniel zmienił stronę fotela, Fillard założył stopę na kolano. Tylko Herard nie poruszył się.
- Co z Shalią? – zapytał Nathaniel
- Jest zajęta.
- Co tym razem? – rzucił Herard, nie zwracając uwagi na brak koleżaki z pracy.
- Opera Holanthrusa.
- Łuhu-hu - mruknął Shrime wytrzeszczając nieco oczy. - Toż to serce Starodali. Zgaduję, że jeszcze w noc premiery symfonii Eihorna "Zaginiony Świat"?
- Punkt dla ciebie. - Tessa na moment spojrzała na blondyna, ale gdy ich wzrok się spotkał, nerwowo poprawiła brązowy kosmyk włosów i odwróciła wzrok. - Dzielnica będzie zamknięta na ten czas, a w pobliżu nie ma dogodnej lokalizacji na bazę wypadową. Będzie trzeba się włamać... do dzielnicy.
- Na jaja Barona... - teraz nawet Herard usiadł normalnie. - Starodale to siedziba władz. A opera mieści się naprzeciwko...
- Pałacu Breslingów - dokończył Fillard. Wstał z krzesła i podszedł do Tessy pokazując palcem na mapie jakiś punkt. - Natomiast obok mamy bank Rotszyldów, ambasadę Czarnorzecza, hotel "Armaris" i zamek Holanthrusa. W dodatku w pobliżu biznes prowadzi De Perrin i Grimworth. I jakby tego było mało, jest tu również wytwórnia słodkości, urocze.
- A kto jest celem? - zapytał Shrime wyciągając głowę aby zobaczyć czy Tessa przypadkiem nie wyciągnęła jakiś notatek.
- Dorkas Dobrodziej - powiedziała jakby to był nikt mało znaczący.
Chwila zdziwienia trwała tylko kilka chwil.
- Ambasador nielegalnych interesów z Czarnorzecza spoufalony z Radą Regencyjną - zauważył Herard.
- Tak jest. Celem jest... bursztynowa pozytywka, niezwykle cenny antyk z Bohn. Dorkas tak ją uwielbia, że wozi ją wszędzie ze sobą. Gdy będzie słuchał symfonii i pił poncz ze swymi druhami do kielicha, "bursztynowe cudo", jak to określił nasz Mistrz, będzie leżało w gablocie... w budynku obok. Za operą znajduje się hotel o którym wspomniał już Fillard. W "Armaris" Dorkas wynajmuje Apartament Muzealny, zwany także Widokowym, znajdujący się na ostatnim piętrze.
- Dobrze... - przerwał Herard. - Rozumiem, że jest jakiś haczyk?
- I także dla ciebie punkt, Her - zwróciła się do brodacza. - Gablota jest pod alarmem, a ją może otworzyć tylko jeden klucz. Dorkas ma go gdzieś przy sobie... W sakwie na szyi lub wewnętrzej kieszeni fraku... Albo coś podobnego.
- W operze będzie pełno patrycjuszy, jak mamy tam wejść, a co dopiero przebywać jakiś czas? - zapytał Fillard.
- I to mamy ustalić.
- Strzał w kolano - podsumował Shrime. - Co wiemy o budynku?
Tes wyciągnęła z torby duży skrawek papieru i rożłożyła go. Wszyscy pozostali powstali z foteli i pochylili się nad mapą opery.
- To bardzo duży budynek, który spełnia także funkcje filharmonii, teatru baletowego i sali balowej, kasyna. A także mini hotelu z restauracją. Po premierze odbędzie się bal dla gości i poczęstunek. Ogrodzenie jest żeliwne i wysokie na dwa metry. Łatwo je przeskoczyć i do tego jest nie strzeżone. Łącznie siedem wejść, dwa główne z przodu, dwa z tyłu, dwa do kuchni i jedno za kulisy.
- Które najbardziej dostępne? - Herard znów podrapał się po brodzie.
- Okna. Są wielkie, ale otwierane. Na dachu kuchnii jest balkon jadalni. Z tamtąd można się dostać do okien nawet na ostatnim, drugim piętrze. Ale w samej operze będzie pełno straży i burżuazji, nie ma mowy o dłuższym pobycie tam jako intruz. Trzeba... wejść w przebraniu.
- Kto to zrobi?
- Herard. Taki osiłek - rudzielec uśmiechnął się po usłyszeniu komplementu - na pewno zostanie zatrudniony. Holanthrus, właściciel, szuka nowych ochroniarzy.
- I strażnik tak blisko zbliży się do Dorkasa? - zapytał Fill nie rozumiejąc do końca.
- Oczywiście, że nie - zapewniła kobieta. - To zrobi ktoś z przebrany za... patrycjusza. Może... Nath?
Nathaniel się nie poruszył nadal wpatrując się w mapę.
- Da się zrobić - odpowiedział po chwili ciszy.
- Dobrze, dzięki.
- Herard - odezwał się Shrime spoglądając po twarzach towarzyszy - może podrzucić strój do jakiegoś schowka czy toalety.
- Tak, jest na drugim piętrze, na końcu korytarzu. - Fill wskazał palcem na trzecim planie mały pokój. - Tuż obok są schody, a trochę dalej okno nad balkonem.
- Herard będzie też obserwował dyskretnie Natha i Nadzorców. W ich pobliżu będzie Mistrz Vrinde, który będzie trzymać ich na odległość od nas. Dziwnym trafem wszyscy zasiadają w Loży Książecej.
- Jest jeszcze kilka problemu. Raputo może rozpoznać Natha, a Ramirez jest podejrzliwy i zapewne będzie udawał, jaki to z niego mecenas sztuki. - Zauważył Shrime - Dorkas to dopiero prawdziwy artysta i z łatwością da się go zagadać o byle czym. Webster na pewno się upije i będzie się czuł bezpiecznie. Może mieć czujki w służbie.
- Raputo, jak mówi Vrinde, ma osobistą straż w hotelu. Jego pokój jest kilka metrów od apartamentu Dorkasa.
- Nath, będziesz musiał ukraść klucz tuż po przedstawieniu i wtedy się szybko ulotnisz, jasne? - spytała Tes.
- Yhym.
- Ja zajmę się hotelem - zapewnił Shrime. – Tes poczeka na klucz. Wejdzie do hotelu od kuchni, a ja poczekam na dachu. Spuszczę się na linie przez kopułę nad holem na pierwszym piętrze – wskazał półkolisty obiekt zaznaczony na szkicu fasady budynku - i...
- Wejdziesz przez okno do apartamentu, wykradniesz pozytywkę i wrócisz z nią na dach. Ja w tym czasie wsunę klucz pod drzwiami. Z tego co wiem, na dachu jest też winda do mycia szyb. Powinna być.
- A jak nie?
- To zaimprowizujesz. Zawsze to lubisz.
- A co ze mną?
- Ty, Fill, jak zwykle staniesz się finałem - powiedziała Tes z błyskiem w oku. – Shrime da ci pozytywkę, a ty spiedzielaj do Siedziby Bractwa. Jak dobrze pójdzie, gdy Dorkas zauważy zniknięcie pozytywki, czyli po balu, ty już będziesz w Starej Dzielnicy. - Kobieta poprawiła włosy i się wyprostowała - Pamiętajcie, jeśli ktoś zawiedzie, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Ulatniamy się jak najszybciej, zanim zjawią się psy lub ludzie Dorkasa czy jednego z koleżków. Nasze życie jest ważniejsze niż cała operacja, przynajmniej dla nas. - A potem rozejrzała się, jakby chcąc się upewnić, że Mistrz Vrinde nie stoi w pobliżu.

***

Sztylet był naostrzony perfekcyjnie i ukryty w cholewie buta. Nath potarł prawe oko i zdjął zesztywniałe nogi z biurka. Pochylił się nad atlasem Miasta.
- Nie przeszkadzam? - zapytała cicho Tes jakby się skradała. Oparła się jedną dłonią o regał, a drugą o talię.
- Nie, po prostu... przypominam sobie Starodale - odpowiedział Nathaniel i zamknął książkę. - Co z Shalią?
- Pracuje w terenie dla Vrinde’a. Nie zdziw się jak ją spotkasz.
- A to czemu?
- Zobaczysz.

***

Przedmoście było brudną dzielnicą. Obskurne kamienice wznosiły się nad kanałami, znad których unosił się niewyobrażalny fetor brudów patrycjatu. Tak, patrycjatu, pomyślał Nathaniel stojąc niedaleko jednego z nich. To są ścieki ze Starodali i z Dziennego Portu. Przedmoście położone jest w dolinie nad Rzeką, dlatego podziemne kanały wykopane we wzgórzach wyłaniały się niewiadomo skąd i płynęły wartkim potokiem do Rzeki. Najbardziej przeludniony obszar Miasta, przepełniony biedotą.
Opatulony w płaszcz Nathaniel wpatrywał się na nabrzeżu w zieloną, także brudną taflę wody. Spory kawał po lewej miał Łupkowy Most łączący Przedmoście ze Starą Dzielnicą, której stosunkowo niskie budynki majaczyły się daleko na drugim brzegu Rzeki.
Nie było tu Straży Miejskiej, ani Młotodzierżców. Tylko jakiś żebrak spał pod murem magazynu kilkanaście metrów od Natha, opatulony w dziurawy koc. Gdy głosy walczących kotów rozległy się gdzieś obok, staruszek poderwał się, ale zaraz potem znów zasnął.
Wtedy złodziej go zobaczył. Czarny kształt dość wyróżniał się na tle mętnej wody.
Cholera, widać go jak na dłoni. Mam nadzieję, że tylko mi się wydaje.
Barka bezdźwięcznie płynęła od północnej strony Starej Dzielnicy, gdzieś z okolic Mostu Starodala. Ciemna sylwetka odbijała stateczek drągiem od dna Rzeki. Nathowi przemknęło przez myśl, że drąg musi być bardzo długi, bo piaszczyste dno było głębokie na kilka metrów. Zgodnie z oczekiwaniami, barka podpłynęła do pomostu wcinającego się w sylwetkę tego ogromnego cieku wody. Mężczyzna kierujący ją był barczysty i dość wysoki, chyba tylko trochę wyższy niż Nathaniel. Wyciągnął drąg z wody i hakiem na jego końcu złapał belkę pomostu.
- Zgodnie z umową - powiedział mężczyzna. Był ciemnowłosy i brodaty, ale wyglądał na uczciwego przestępce. Hehe, niezły żart.
- To ty jesteś Sutter? - gdy gondolier przytaknął, Nath mówił dalej: - Jesteś w stanie wysadzić mnie gdzieś w okolicach Mostu Centralnego, na Starodalach?
- Znam pewien ukryty magazyn.
- Magazyn? - zapytał Nath.
- Właściwie niedziałająca elektrownia z dostępem do wody.
- Dobra, zabierz mnie tam. Cena się nie zmieniła?
- Nie, nadal chcę za to dwadzieścia suwerenów. - Cena była wysoka, ale gondolier ryzykował. Starodale były dziś zamknięte.
- To dobrze. - Nathaniel ostrożnie wsiadł na łódkę i usadowił się z jej drugiej strony.
Odbili od brzegu i szybko znaleźli się blisko środka nurtu. Płynęli spokojnie, ale dość szybko. Podczas podróży brodaty gondolier odezwał się tylko raz:
- Jak zjawią się psy, zostawiam cię samego.
Gdy mijali linię murów oddzielających Przedmoście od Starodali, złodziej wyciągnął zegarek kieszonkowy (który podarował mu Vrinde; taki przydatny gadżet) i szybko sprawdził godzinę. Dochodziła dopiero dziewiąta wieczorem, ale w jesienny wieczór, jak ten, szybko zapadł zmrok i już o wpółdo dziewiątej włączały się latarnie na ulicach.
Gdy minęli grube mury, kłębowisko blanek, machikułów, baszt, barbakanów, iglic i tym podobnych, ich oczom ukazały się Starodale. Niegdyś był to, podobnie jak pozostałe najstarsze dzielnice Miasta, labirynt uliczek i skwerów, parków i alei, które zdawało się nie mieć sensu. Tylko jedna szeroka ulica przecinała tzw. "stare Starodale". Nawet patrycjat, rosnący wraz z populacją Metropolii, się tu nie mieścił. Gdy po Wielkiej Zarazie Czarnorzecze zaatakowało Miasto nikt nawet nie myślał o tym, aby zamieszkać poza murami. Handel w Mieście nie mógł się normalnie rozwijać. Gdy Baron Bresling III po pokonaniu wroga, zarządził Wielki Remont, poważnie nadszarpnął Skarbiec Miejski. Omal nie wywołał zamieszek i prawie odsunięto go od władzy. Część starych, nie mających sensu uliczek wyburzył i zastąpił szerokimi traktami. Tak powstał Trakt Barona i Wielki Bulwar.
Nathaniel sam się zdziwił, że to wszystko spamiętał z jednego tomu Historici przechowywanego gdzieś na zakurzonych półkach biblioteki w siedzibie Bractwa. Teraz Starodale prezentowały się okazale i jednocześnie nie straciły tego klimatu starych budowli. Nadal tuż nad Rzeką wznosił się Zamek Holanthrusa zbudowany z pomarańczowej cegły, a w pobliżu, za wysokimi, bielonymi murami skryty był Pałac Breslingów.
Tuż przed tym, jak barka wpłynęła do starej elektrowni, Nath zauważył miejsce, do którego zmierzał.
- To tu, wysiadka. Mamy szczęście, że nie ma tu tych Wydziałowców z Robót Publicznych. Chyba zamierzają przywrócić to miejsce do życia.
Pasażer musiał wysoko unieść nogę, aby wspiąć się na metalową podłogę. Wszędzie w koło walały się instalacje elektryczne, panele i mierniki. Ze strony, z której przypłynęli, ściany nie było i woda swobodnie wpływała do zbiornika na środku pomieszczenia.
Złodziej odwrócił się i bez słowa rzucił sakwę gondolierowi. Brodacz przeliczył dokładnie pieniądze.
- Wyjdziesz stąd na Trakt Warowni - podpowiedział.
Potem po prostu odbił od brzegu i odpłynął kierując się ponownie do Starej Dzielnicy. Nath chwilę w ciemnościach szukał wyjścia i znalazł je w rogu - metalową drabinę. Wspiął się po niej i po ostrożnym odsunięciu metalowej płyty znalazł się na tym trakcie, o którym mówił przewoźnik. Tuż pod znakiem.

***

Ulica była pusta, tylko gdzieś na północy - w stronę, w którą zmierzał - ktoś szedł. Równe i schludnie kamieniczki z licznymi attykami i ozdobnymi fasadami okalały szeroką ulicę. Szedł powoli i starał się zachowywać cicho. Omijał, albo się bardzo mocno starał, światło licznych tutaj latarni, ale na jego szczęście rzucały one okrągłe strefy światła, które tylko czasami się stykały.
Doszedł do skrzyżowania z Traktem Barona i zastanowił się jak tu szybko i bezpiecznie przejść przez ten szeroki na dwadzieściaparę metrów jasnooświetlony i nieosłonięty obszar. Stąd było widać licznych funkcjonariuszy w jasnofioletowych uniformach i żelaznych hełmach. Tylko kilku zamiast odbijających światło halabard trzymali w gotowości łuki. Jakiś liczny oddział straży właśnie szedł w jego stronę. Gdy upewnił się, że skręcają na ulicę, na której się znajdował, cofnął się.
Szlag, pomyślał, bo w pobliżu nie było łatwo dostępnej kryjówki. Mógł się włamać do kamienicy, ale to nie wchodziło w grę. Oddział zbliżał się coraz bardziej, już prawie mogli go zobaczyć. Zauważył pod latarnią ozdobny powóz. Szybko pobiegł do niego trzymając się rzędu budynków i zaczął wyłamywać zamek drzwiczek z wygrawerowanymi literami RS. Gdy zdawało mu się, że strażnik powiedział coś do dowódcy, znalazł się w środku.
Widzieli mnie? Czy nie zwrócili uwagi na samotniego przechodnia?
Odetchnął i wytarł pot z czoła. Na szczęście oddział go minął i mógł wysiąść. Gdy już miał zamknąć drzwiczki, zauważył na obiciu siedzeń złoty medalion. Schował go do torby.
Zawsze coś.

***

Przez Trakt Barona przeszedł kanałami. Uznał, że to dobra alternatywa. Na szczęście, dzięki wysokim i dość szerokim chodnikom nie musiał brodzić po pas w czyimś... Wyszedł na ulicę tuż obok ambasady Czarnorzecza, przy której stał kolejny niestrzeżony powóz. Nathanielowi zdawało się, że na ścianach karety przeczytał "Dorkas Dobrodziej", ale uznał, że to tylko złuda spowodowana myślami o misji.
Misja. Dostał najgorszą robotę, bo mógł łatwo wpaść. A gdyby odmówił wtedy, w siedzibie Bractwa, musiałby pomówić z Haddianem Vrinde, a tego chciał uniknąć. Vrinde był surowym człowiekiem wymagającym dyscypliny. Był obeznanym w historii, literaturze i prawie. Szczególnie w prawie, bo przykrywką dla jego czarnych interesów było zbieranie daniny jako poborca podatkowy. Mimo tak znacznych sum pieniędzy przewijających się przez jego dłonie, nigdy nie ważył się ich tknąć. Dlatego na niego nigdy nie padły żadne podejrzenia. Ulubionym powiedzeniem Mistrza, podobnie jak Tessy, było "najciemniej jest pod latarnią", dlatego się tak chlubił, że siedzi pod nosem rządu Miasta i Straży Miejskiej.
Nathaniel zadrżał i szczelniej otulił się płaszczem. Wrzesień, a taki ziąb.
Był już nie daleko. Widział operę w całej swej okazałości - dwupiętrowy, marmurowy budynek z wielkimi oknami był ozdobiony licznymi proporcami Lorda Holanthrusa, gargulcami wyrażającymi mityczne stworzenia takie jak Szachraj, a także małe iglice górujące nad całą budowlą. Dotarł do miejsca, które wskazała mu Tes na mapie. Jak mówiła, nie było tu nikogo. Tylko po żwirowanych chodnikach ukrytych między żywopłotami i równo przyciętymi drzewkami patrolowali strażnicy w pozłacanych ciężkich płytówkach. W pochwie każdy miał miecz, a ci przy drzwiach i przejściach w rękach dzierżyli halabardy.
Nath z wyćwiczoną łatwością do takich działań przeszedł przez dwumetrowy parkan i schował się za krzakiem. Nikogo. Przeszedł na kuckach do kolejnego różanego krzaka, minął fontannę i kamienne ławy przy niej, a potem przystanął w rogu utworzonego przez żywopłot.
- ...robi Bractwo Dłoni? - usłyszał chrapliwy głos pomiędzy chrzęstem zbroi i żwiru.
- Gówno... obchodzi. Może... tu... jako ochrona?
- Przecie... wszyscy... nas!
Złodzieja nie obchodziło, co tu robi Bractwo Dłoni. Jego myśli były bardziej skierowane w drugą stronę świata, w stronę Czarnorzecza i Dorkasa.
Skulony w czarny płaszcz, skierował się w stronę wejścia do kuchni, gdzie wskoczył na stertę worków z ziemniakami i podciągnął się na balkon nad kuchnią. Jego strój wyraźnie odcinał się od wapiennych kafli, więc był łatwo widoczny. Balkon zastawiony był okrągłymi stołami i przylegał do ściany Banku. Według mapy za tymi przeszklonymi drzwiami jest jadalnia, więc stąd mam wyrzucić klucz. Spojrzał jeszcze szybko w stronę tyłów opery, na hotel "Armaris". Tak, widział ich sylwetki tuż obok budynku, więc nic się nie stało. Stamtąd byli dobrze widoczni, ale straż mogła ich wziąć za obsługę hotelu. Szczególnie, że poruszali się wokół tylnych drzwi tamtego budynku.
Nie czekając, aż ochrona go zauważy, podszedł pod masywny mur. Wyciągnął strzałę winną, zakupioną od Bractwa Winorośli i wystrzelił ją z łuku w stronę gargulca nad oknem na drugim piętrze. Strzała była tak naprawdę magiczną rośliną, która jakimś sposobem potrafiła wyczuć wysokość. Dlatego, przy trafieniu w coś wysoko się oplatała, aby się nie roztrzaskać o ziemię. Co ciekawe, te roślinki stale rosły - to stanowiło ich wadę. Gdyby się zostawiło taką strzałę na kilka godzin, stałaby się dłuższa o prawie metr. Z tego powodu, Nathaniel i inni włamywacze używający jej, musieli od akcji do akcji obcinać końce winorośli.
Tak jak oczekiwał, strzała wypuściła roślinę, która oplotła się wokół paszczy gargulca i po chwili jej koniec opadł na posadzkę balkonu. Nath zaczął się wspinać.
Ostatnio zmieniony 02 września 2012, 10:07 przez Hadrian, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Hattori
Młotodzierżca
Posty: 939
Rejestracja: 18 listopada 2011, 16:40
Lokalizacja: The Keepers' Chapel (Zamurze)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Księżycowe Bractwo (tytuł roboczy)

Post autor: Hattori »

"Naprawdę" piszemy razem. (Jedno z początkowych zdań)

Dywan z Bohn - to twój wymysł, czy opierałeś się na czymś?
Zaraz potem stary zegar wybił dziesiątą wieczorem i jak na zawołanie w łukowatym przejściu stanęła Tessa. W czarnej skórze prezentowała się niczym kocica. Bez zbędnych ceregieli podeszła do mapy i uprzednio kładąc pod stołem torbę, nachyliła się nad nią.
- Dobra, leszcze - rozpoczęła...
"...Który zajumał mój dezodorant?!"
:tar Hahaha, Adi, miałem natychmiastowe skojarzenie!
- Natomiast obok mamy bank Rotszyldów, ambasadę Czarnorzecza, hotel "Armaris" i zamek Holanthrusa. W dodatku w pobliżu biznes prowadzi De Perrin i Grimworth. O, patrzcie. Fabryka czekolady, urocze.
"I jakby tego było mało, jest tu również wytwórnia słodkości, no!" :P
Czarnorzecze - a mówiłeś, że wolałbyś stosować oryginalną nazwę?
- Ty, Fill, jak zwykle staniesz się finałem - powiedziała Tes z błyskiem w oku. – (...)
- Dobrze. - Kobieta poprawiła włosy i się wyprostowała - (...)
Wypowiedź Tessy na końcu pierwszej części jest dziwnie rozbita. W połączeniu z wypowiedziami tuż przed, a konkretniej z brakiem wstawek, czytelnik może ulec zdezorientowaniu. Albo wstaw coś pomiędzy, albo usuń drugi myślnik.
Tak, patrycjatu, pomyślał Nathaniel stojąc niedaleko jednego z nich.
(...)
Nathaniel stał teraz opatulony w płaszcz na nabrzeżu i wpatrywał się w zieloną, także brudną taflę wody.
Tu taki drobny smaczek, powiem, jak ja bym to zrobił. Przed momentem była już mowa o tym, że Nathan stoi. Po zakończeniu opisywania ścieków napisałbym więc: "Opatulony w płaszcz Nathaniel wpatrywał się na nabrzeżu w zieloną, także brudną taflę wody."

Skąd taki drab jak Nathan ma takie cudo steampunkowej techniki, jak kieszonkowy zegarek?

Baron Bresling III - Hm! Czyli uwzględniłeś niejako moją wersję historii świata. Miło. Most Centralny jest też chyba wzięty z TDA.

Dlaczego Straż Miejska jest fioletowa? Teletubisie mówią "Stać, k***a"? :P
[Vrinde] Był obeznanym w historii, literaturze i prawa.
W prawie.

"Niedaleko" również piszemy razem.

Strzała winna - jakbym nie grał w T2, nie wiedziałbym, o co się rozchodzi :)






Widać po tym fragmencie opowiadania, że jest owocem badań aglomeracyjnych nad Miastem. :-D I właściwie badań nie tylko nad nim. Pierwszy fragment jest wzorcowy, jak chodzi o opis grupy przestępców, to wręcz scenka rodzajowa. Poczuło się smak gangsterki i to bez obecności przekleństw czy zgryźliwości postaci. Później było podobnie - bez zbędnych wypowiedzi, tylko konkretne działania z ich strony, a jednocześnie zostało to zauważone przez narratora. Sądzę, że bardzo dobrze wychodzą ci te klimaty.

Człowieku, z tym dezodorantem you've made my day :))

Spotkałem się z kilkoma literówkami i powtórzeniami określeń. Jeśli byś chciał, mogę być wścibski i je wypisać. :twisted:
Awatar użytkownika
Flavia
Egzekutor
Posty: 1606
Rejestracja: 07 maja 2012, 15:34
Lokalizacja: Dno Piekieł

Re: [LITERATURA] Księżycowe Bractwo (tytuł roboczy)

Post autor: Flavia »

Cóż mogę rzec... widać inspirację Mission X :twisted:
Nie jest jest to złe, ale niektóre momenty wydają się wciśnięte na siłę (np. skoro klucz ma ukraść Nathaniel, to po co tam w ogóle Herard?).
Język w większości poprawny, ale jeśli mam być szczera, bardziej podobał mi się ten w Królu Olch.
Cieszę się, że nawet jeśli nie zgadzamy się co do umiejscowienia Przedmościa, to zgadzamy się co do jego charakteru :))
adriannn pisze:Shrime, rozpromieniony jak zawsze, zajął miejsce przy ogniu. Po jego kręconych blond włosach przebiegało światło płomieni, a czarny strój kontrastował na tle żółtego gobelinu za plecami Shrime'a. Fillard zasiadł po prawicy Herarda, rudego brodacza, który był najstarszy z nich. Po drugiej stronie przy wyjściu czekał zniecierpliwiony Nathaniel. Szarooki podtrzymywał głowę na zamkniętej pięści.
Czyli w pokoju siedzieli Shrime, Fillard, Herard, Nathaniel i Szarooki? ;)
adriannn pisze:O, patrzcie. Fabryka czekolady, urocze.
:ser
adriannn pisze:Gdy minęli grube mury, kłębowisko blanek, machikułów, baszt, barbakanów, iglic i tym podobnych
Brakuje tylko wału, palisady, dziada i baby. Co za dużo, to niezdrowo ;)
adriannn pisze:Gdy już miał zamknąć drzwiczki, zauważył na obiciu siedzeń złoty medalion. Schował go do torby.
Zawsze coś.
Podoba mi się taka postawa! :-D
adriannn pisze:Skulony w czarny płaszcz
Otulony w czarny płaszcz.

Poza tym, bardziej podobał mi się poprzedni tytuł. Bractwo sakwy brzmi intrygująco, Księżycowe bractwo - sztampowo.
Hattori pisze:Skąd taki drab jak Nathan ma takie cudo steampunkowej techniki, jak kieszonkowy zegarek?
No wiesz, Hattori :roll: To przecież oczywiste, że ukradł.
Heroes are so annoying.
Awatar użytkownika
Hattori
Młotodzierżca
Posty: 939
Rejestracja: 18 listopada 2011, 16:40
Lokalizacja: The Keepers' Chapel (Zamurze)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Księżycowe Bractwo (tytuł roboczy)

Post autor: Hattori »

Potwierdzam, tytuł był lepszy. Przy obecnym mam skojarzenia z magią.
Flavia pisze:
Hattori pisze:Skąd taki drab jak Nathan ma takie cudo steampunkowej techniki, jak kieszonkowy zegarek?
No wiesz, Hattori :roll: To przecież oczywiste, że ukradł.
Aaaa, aaaa... *klepie się po czole* Stupido, stupido!
Chodzi mi też o to, na ile taki wynalazek może zaistnieć w Thiefoversum. Kojarzy mi się, że niektórzy żołnierze na I wojnie światowej mieli takie, a było to na swój sposób niezwykłe. Zastanawiam się więc, czy nie wybiegamy za bardzo w XX wiek. O dieselpunku słyszeliście? :roll:
Awatar użytkownika
Flavia
Egzekutor
Posty: 1606
Rejestracja: 07 maja 2012, 15:34
Lokalizacja: Dno Piekieł

Re: [LITERATURA] Księżycowe Bractwo (tytuł roboczy)

Post autor: Flavia »

E tam, zegarki są przecież znacznie starsze niż XX wiek.
Zresztą, jakby się tak dobrze zastanowić, to w Thiefie nie ma za dużo steampunka. Żadnych parowych maszyn (oprócz abominacji Karrasa), broni palnej, żadnych wyraźnych śladów rewolucji przemysłowej (swoją drogą, chciałabym w T4 okraść jakąś wczesną fabrykę). Jest za to elektryczność, która do steampunku jakoś tak nie bardzo pasuje. A nie ma silnika, od którego wziąłby się dieselpunk.
Więc w sumie to takie nie-wiadomo-co. Jak na mój gust - fantasy wzbogacone.
Heroes are so annoying.
Awatar użytkownika
Hadrian
Złodziej
Posty: 2423
Rejestracja: 08 stycznia 2009, 13:38
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Bractwo Sakwy i Wina (tytuł roboczy)

Post autor: Hadrian »

Hattori pisze:Chodzi mi też o to, na ile taki wynalazek może zaistnieć w Thiefoversum. Kojarzy mi się, że niektórzy żołnierze na I wojnie światowej mieli takie, a było to na swój sposób niezwykłe. Zastanawiam się więc, czy nie wybiegamy za bardzo w XX wiek. O dieselpunku słyszeliście? :roll:
A czy za pomocą robotów nie wybiegamy za bardzo w przyszłość? ;) Akurat zegarek kieszonkowy pasuje mi, co innego np. taki pociąg czy parowiec, które pojawiły się wcześniej. Ot, taki dodatek :)
Flavia pisze:Cóż mogę rzec... widać inspirację Mission X :twisted:
Nie jest jest to złe, ale niektóre momenty wydają się wciśnięte na siłę (np. skoro klucz ma ukraść Nathaniel, to po co tam w ogóle Herard?).
Język w większości poprawny, ale jeśli mam być szczera, bardziej podobał mi się ten w Królu Olch.
To tak przez przypadek :oops: Wymyśliłem to, zrobiłem notatki i dopiero potem zauważyłem, że dużo jest "inspiracji". Ale na szczęście, jeśli dobrze dalej pójdzie, to nie będzie już tak przypominać tej wspaniałej FM ;)
Jak ci się podobał tamten to trudno. Przynajmniej polonistka miała jakąś lepszą lekturkę niż wypociny jakiegoś tam Adriana :roll: :P
Flavia pisze:Poza tym, bardziej podobał mi się poprzedni tytuł. Bractwo sakwy brzmi intrygująco, Księżycowe bractwo - sztampowo.
Hattori pisze: Potwierdzam, tytuł był lepszy. Przy obecnym mam skojarzenia z magią.
Zmieniłem ;)
Hattori pisze:"...Który zajumał mój dezodorant?!"
Hahaha, Adi, miałem natychmiastowe skojarzenie!
Usłyszałem to akurat w telewizji w drugim pokoju i jakoś samo się klepło :)) Później pomyślałem, że to dobry easter-egg i, jak widać, nie myliłem się :)
Hattori pisze:Dywan z Bohn - to twój wymysł, czy opierałeś się na czymś?


Tak se wymyśliłem. U mnie z Bohn mamy dywany, bursztyn i kamienie szlachetne - z Cyrik natomiast są wyroby złotnicze, herbata i przyprawy (a to właściwie idzie z Illyrii i przechodzi przez Cyrik).
Hattori pisze:Czarnorzecze - a mówiłeś, że wolałbyś stosować oryginalną nazwę?
Tak, dopóki nie wymyśliłem polskiego zamiennika. Czarnorzecze oddaje sens zlepku słów Blackbrook, ale nie koniecznie brzmi jak nazwa jakiegoś zadupia jak Mętny Ruczaj. Myślałem jeszcze nad Czarnopotocze (kojarzy mi się z roztoczami rdzy), Czarnolesie (ale nie ma sensu oryginalnej nazwy) i Czarnypotok, ale coś mi tu nie pasuje. Wygrywa Czarnorzecze :)
Hattori pisze:Baron Bresling III - Hm! Czyli uwzględniłeś niejako moją wersję historii świata. Miło. Most Centralny jest też chyba wzięty z TDA.
Tak? Jeśli tak to nieświadomie, sory :oops: Zdawało mi się, że nic nie pisałeś o numerkach Breslingów... Ale Most Centralny to już na pewno z TDA. Wybaczysz? :)
Hattori pisze:Dlaczego Straż Miejska jest fioletowa? Teletubisie mówią "Stać, k***a"? :P
A jak wyglądała Straż Miejska w czasie TG? ;) To się dzieje pod koniec TG, kiedy Garrett kradnie ostatni talizman/kradnie oko. Za kilka dni ma się rozpętać piekło Szachraja :twisted:
Hattori pisze:Spotkałem się z kilkoma literówkami i powtórzeniami określeń. Jeśli byś chciał, mogę być wścibski i je wypisać.
Hattori pisze:Widać po tym fragmencie opowiadania, że jest owocem badań aglomeracyjnych nad Miastem. I właściwie badań nie tylko nad nim. Pierwszy fragment jest wzorcowy, jak chodzi o opis grupy przestępców, to wręcz scenka rodzajowa. Poczuło się smak gangsterki i to bez obecności przekleństw czy zgryźliwości postaci. Później było podobnie - bez zbędnych wypowiedzi, tylko konkretne działania z ich strony, a jednocześnie zostało to zauważone przez narratora. Sądzę, że bardzo dobrze wychodzą ci te klimaty.
A dziękuje. Chodziło tu o złodziejski klimat i ten klimat będzie się zmieniał na inny, zapewne się domyślacie jaki ;) Mam już zarys dalszej fabuły itp. Oj, będzie się działo :twisted: . Jak się uda naskrobać...
Hattori pisze:Spotkałem się z kilkoma literówkami i powtórzeniami określeń. Jeśli byś chciał, mogę być wścibski i je wypisać. :twisted:
Jak tam chcesz ;) Już poprawiłem parę błędów, która wytknięliście, zmieniłem tytuł i dodałem opis szczały winnej.
Flavia pisze:E tam, zegarki są przecież znacznie starsze niż XX wiek.
Zresztą, jakby się tak dobrze zastanowić, to w Thiefie nie ma za dużo steampunka. Żadnych parowych maszyn (oprócz abominacji Karrasa), broni palnej, żadnych wyraźnych śladów rewolucji przemysłowej (swoją drogą, chciałabym w T4 okraść jakąś wczesną fabrykę). Jest za to elektryczność, która do steampunku jakoś tak nie bardzo pasuje. A nie ma silnika, od którego wziąłby się dieselpunk.
Więc w sumie to takie nie-wiadomo-co. Jak na mój gust - fantasy wzbogacone.
Zgadzam się. Ale i tak będę używał nazwy "Steampunk" :)
Awatar użytkownika
Hattori
Młotodzierżca
Posty: 939
Rejestracja: 18 listopada 2011, 16:40
Lokalizacja: The Keepers' Chapel (Zamurze)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Bractwo Sakwy i Wina (tytuł roboczy)

Post autor: Hattori »

adriannn pisze:
Hattori pisze:Baron Bresling III - Hm! Czyli uwzględniłeś niejako moją wersję historii świata. Miło. Most Centralny jest też chyba wzięty z TDA.
Tak? Jeśli tak to nieświadomie, sory Zdawało mi się, że nic nie pisałeś o numerkach Breslingów... Ale Most Centralny to już na pewno z TDA. Wybaczysz?
:oki Nie wspomniałem o numeracji, ale z naszych rozmów wynikło, że dobrze byłoby, gdyby baronów było przynajmniej trzech. Z Mostem Centralnym też jest git.
adriannn pisze:A jak wyglądała Straż Miejska w czasie TG?
Ty, gdzie w TG była Straż? Oświecenie, proszę :zdw
Awatar użytkownika
Hadrian
Złodziej
Posty: 2423
Rejestracja: 08 stycznia 2009, 13:38
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Bractwo Sakwy i Wina (tytuł roboczy)

Post autor: Hadrian »

Assasins i Thieves Guild ;) W tej pierwszej chodził w pobliżu murów miejskich, a w tej drugiej wokół dostępnych ulic.
Awatar użytkownika
Caer
Szaman
Posty: 1054
Rejestracja: 05 stycznia 2003, 13:23
Lokalizacja: Karath-din
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Bractwo Sakwy i Wina (tytuł roboczy)

Post autor: Caer »

- Jeszcze nie odespałeś tamtego skoku? - Herard uśmiechnął się złośliwie i przerzucił nogi przez podłokietniki fotela. Fillard nie odpowiedział, starając się nie zwracać uwagi na jego koleżeńskie dogryzki.
Gdy Fillard się zjawił, czekali tylko na Tessę i Shalię . Shrime, rozpromieniony jak zawsze, zajął miejsce przy ogniu.
Używasz zbyt podobnych imion, będą się mylić.

- Na jaja Barona... - teraz nawet Herard usiadł normalnie. - Starodale to siedziba władz. A opera mieści się naprzeciwko...
- Pałacu Breslingów - dokończył Fillard. Wstał z krzesła i podszedł do Tessy pokazując palcem na mapie jakiś punkt. - Natomiast obok mamy bank Rotszyldów, ambasadę Czarnorzecza, hotel "Armaris" i zamek Holanthrusa. W dodatku w pobliżu biznes prowadzi De Perrin i Grimworth.
Bohaterowie tłumaczą sobie oczywiste sprawy ("Jak wiesz, od dziesięciu lat prowadzimy wojnę z Imperium"...). Przecież wiedzą o tym. Można wspomnieć to inaczej. Poza tym, co do "władzy" mają Grimworth i de Perrin? ;)

Chwila zdziwienia trwała tylko kilka chwil.
Przeczytaj to jeszcze raz i zastanów się, co tu nie gra ;).

(...) Ale w samej operze będzie pełno straży i burżuazji, nie ma mowy o dłuższym pobycie tam jako intruz. Trzeba... wejść w przebraniu.
- Kto to zrobi?
- Herard. Taki osiłek - rudzielec uśmiechnął się po usłyszeniu komplementu – na pewno zostanie zatrudniony. Holanthrus, właściciel, szuka nowych ochroniarzy.
- I strażnik tak blisko zbliży się do Dorkasa? - zapytał Fill nie rozumiejąc do końca.
- Oczywiście, że nie – zapewniła kobieta. - To zrobi ktoś z przebrany za... patrycjusza. Może... Nath?
(...)
- Herard - odezwał się Shrime spoglądając po twarzach towarzyszy - może podrzucić strój do jakiegoś schowka czy toalety.
Czy naprawdę nie prościej byłoby zdobyć zaproszenia? Jestem pewna, że nie wszyscy arystokraci znają się nawzajem, żeby zauważyć kogoś, kto nie pasuje. Poza tym (pewnie się czepiam ;) ) Nathaniel zdrabnia się do Nathan albo Nate.

- Jest jeszcze kilka problemu. Raputo może rozpoznać Natha
-ów. To po kiego grzyba właśnie Nathaniel ma tam iść? Czy przydział ról nie powinien wynikać raczej z umiejętności i specjalizacji?

Pasażer musiał wysoko unieść nogę, aby wspiąć się na metalową podłogę. Wszędzie w koło walały się instalacje elektryczne, panele i mierniki.
Prąd i woda? To aż prosi się o wypadek... ;)

Tylko po żwirowanych chodnikach ukrytych między żywopłotami i równo przyciętymi drzewkami patrolowali strażnicy w pozłacanych ciężkich płytówkach
Chodził patrol? Poza tym, jeśli są w "ciężkich płytówkach", to pewnie żadnego uciekającego intruza nie złapią ;).

Spojrzał jeszcze szybko w stronę tyłów opery, na hotel "Armaris". Tak, widział ich sylwetki tuż obok budynku, więc nic się nie stało. Stamtąd byli dobrze widoczni, ale straż mogła ich wziąć za obsługę hotelu. Szczególnie, że poruszali się wokół tylnych drzwi tamtego budynku.
Kto??? Dopiero po drugim przeczytaniu można domyślić się, o kogo chodzi. Poza tym, właśnie kręcąc się przy tylnym wejściu jest się podejrzanym. Może należałoby wspomnieć, że byli ubrani jak obsługa, lub coś podobnego?




Generalnie ciekawe, podoba mi się pomysł. I to naprawdę miłe przeczytać coś, co nie traktuje o naszym ulubionym złodzieju, bo wydaje się, że poza nim nikt w Mieście nie istnieje ;). Na tyle ciekawe, że zainspirowało moją własną wizję ;)




Nathan przycupnął za rozłożystym klombem, by przeczekać, aż patrol straży go minie. Pięciu strażników, z chrzęstem zbroi i łomotem podkutych butów, minęło go o niecałe dwa metry. Odprowadził ich wzrokiem, upewniając się, że żaden choćby nie spojrzy w jego kierunku, gdy kątem oka dostrzegł samotną postać siedzącą na kamiennej ławce, jeszcze chwilę temu, gdy zmieniał miejsce, niewidoczną zza wysokiego żywopłotu. Pewnie któryś z arystokratów wyszedł zaczerpnąć świeżego powietrza, ale jako że postać siedziała tyłem do niego, a obszerny kaptur skutecznie ograniczał jej pole widzenia, nie zwrócił na nią większej uwagi. Już miał ruszyć dalej, gdy nagle usłyszał wyraźny głos:

- Tak myślałam, że cię tu zastanę.

Mężczyzna, ciągle schowany za klombem, rozejrzał się, ale poza postacią na ławce nie dostrzegł nikogo. Zakładając, że arystokratka nie mówiła do siebie, słowa najwyraźniej były skierowane do niego. Ale jak…?

- Plotka głosi - podjęła kobieta, zupełnie niezrażona brakiem reakcji i zwracając się, zdawałoby się, do fontanny - że pojawiło się zlecenie na bardzo cenne, bursztynowe cacko. A kiedy lepiej się nim zaopiekować, niż wtedy, gdy właściciel jest zajęty, dajmy na to, kulturalnymi rozrywkami?


Skądś znam ten głos - nagle dotarło do Nathana, gdy ze sztyletem w dłoni, w każdej chwili gotowy bronić się lub uciekać, obszedł klomb, by zobaczyć twarz kobiety. Pochmurna noc i zacieniony akurat w tym miejscu ogród ułatwiły mu przedostanie się na drugą stronę, ale jednocześnie skryły rysy twarzy arystokratki, dodatkowo ocienione kapturem. Mężczyzna rozejrzał się niespokojnie, ale nie wydawało się, żeby któryś z patroli kręcił się w pobliżu.

- No, dalej, nie mam całego wieczoru - kobieta sięgnęła pod płaszcz, by coś wyjąć, jego poła na chwilę rozchyliła się, ukazując ozdobny naszyjnik w kształcie nanizanych na nitkę złotych liści. Bardzo charakterystyczny naszyjnik.

- To ty! – zanim kobieta zdołała wyciągnąć rękę spod płaszcza doskoczył do niej, przystawiając sztylet do gardła. W ostatnim przebłysku zdrowego rozsądku dotarło do niego, że to przecież mogła być pułapka, ale wściekłość wzięła górę.

Kobieta zamarła wpół gestu, widok jej rozszerzonych w przestrachu oczu sprawił mu niemałą satysfakcję.

- Chyba nie masz na myśli tego incydentu sprzed trzech miesięcy?

Incydentu, dobre sobie. Gniew wezbrał w nim na nowo na samo wspomnienie tamtego wieczoru, gdy dał się podejść na niewinny wygląd i damę w opałach. Zanim się zorientował, że przypadkowe spotkanie zostało ukartowane, rzeczona dama zniknęła, wraz z bardzo cennym pakunkiem, który jeszcze przed momentem był pod jego opieką. Co, naturalnie, przysporzyło mu sporo kłopotów i tłumaczenia się dlaczego nie potrafił wykonać tak prostego zadania, jak transport fantu z jednego punktu do drugiego.

- To nie był mój pomysł, przysięgam! - arystokratka chwyciła za nadgarstek jego wyciągniętej dłoni, delikatnie odsuwając od siebie ostrze - Wykonuję jedynie rozkazy, tak jak ty, zabiliby mnie, gdybym tego nie zrobiła. Ale teraz możemy sobie pomóc, wynagrodzę ci tamtą stratę.
Mężczyzna zwolnił nieco uścisk na uchwycie, ale, nieprzekonany, nie cofnął ręki, mgliście zdając sobie sprawę, jak idiotycznie musi to wyglądać z boku.

- Jak?

- Chciałeś wejść tamtym oknem, prawda? - wskazała głową bok budynku, do którego wcześniej zmierzał Nathan - Nie udałoby ci się tam dotrzeć. Podsłuchałam rozmowę, niedaleko kręci się ktoś z Bractwa Dłoni, a wewnątrz rozstawiono dwa razy więcej patroli, niż zwykle. Nie prześlizgnąłbyś się.

Kobieta miała rację. Sam wcześniej zauważył, że straży było zdecydowanie za dużo jak na jego komfort pracy, mógł jedynie domyślać się, że w środku było podobnie.

- Jaki jest więc twój plan?

- Prosty - kobieta ponownie sięgnęła pod płaszcz, wolno i bez gwałtownych ruchów, by wyciągnąć stamtąd niewielki zwój. Rozwinęła go i podała mężczyźnie - Mam zaproszenie.

Nathan przebiegł wzrokiem tekst, napisany ozdobnym pismem, w którym dyrektor artystyczny opery zapraszał lady Aleksandrę Kurenov wraz z małżonkiem na uroczystą premierę swojego najnowszego dzieła.

- Problem w tym, że jest skierowane do dwóch osób, a ja jestem tylko jedna - domniemana Aleksandra uśmiechnęła się i przechyliła głowę, obdarzając Nathana uważnym spojrzeniem - Lordzie Kurenov, czy byłby pan łaskaw towarzyszyć mi dzisiejszego wieczoru?

Mężczyzna wreszcie schował sztylet i wyprostował się. Mistrzowi Vrindle to by się nie spodobało, przemknęło mu przez myśl. Ale w końcu nie musiał się o tym dowiedzieć, liczył się tylko efekt, a nie w jaki sposób się go osiągnęło. Jeszcze jedno nie dawało mu spokoju.

- Gdzie jest haczyk?

Kobieta podniosła się z ławki i otrzepała płaszcz z niewidocznego kurzu.

- Musisz się przebrać. Cuchniesz kanałami.
Awatar użytkownika
Hadrian
Złodziej
Posty: 2423
Rejestracja: 08 stycznia 2009, 13:38
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Bractwo Sakwy i Wina (tytuł roboczy)

Post autor: Hadrian »

No nie wiem jak innym, ale mi się imiona nigdy nie mylą ;) Dlatego ogarniam Pieśń Lodu i Ognia oraz Sagę Wiedźmińską, w tych najwyżej mogę źle czytać pewne imiona (Kaedwen zamiast Kedwen; Balon zamiast Bejlon). Ale i tak postaram się zmienić imię/pseudonim (w końcu nie powiedziałem co to ;) ) Fillarda.

Nath - to jest fantasy i mogę robić co chcę z nazwami i imionami :P

Reszta błędów wynika z tego, że czasem dla autora coś jest oczywiste, a dla czytelników niekoniecznie... ;) Przed napisaniem dalszej części postaram się jeszcze popoprawiać, dodać więcej szczegółów i dopowiedzeń.

Co do tekstu to: mam ochotę zrobić kopiuj-wklej :twisted: Ale gdybym miał to zrobić, zmienił bym jeszcze imię i nazwisko arystokratki na... Helga Van Vernon (-A gdzie mąż? -Odpowiednia fiolka i choroba żołądkowa. Ach to trowiańskie wino...)* czy kogoś innego ;) Aleksandra Kurenov ma inną rolę w opowiadaniu :suc

*Dla tych co nie wiedzą: Lady Van Vernon ma renomę kobiety lekkich obyczajów, a jej mąż jest bardzo zazdrosny i jednocześnie bardzo łatwowierny...
Awatar użytkownika
Caer
Szaman
Posty: 1054
Rejestracja: 05 stycznia 2003, 13:23
Lokalizacja: Karath-din
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Bractwo Sakwy i Wina (tytuł roboczy)

Post autor: Caer »

Nie dość, że mamy podobną bohaterkę (tak myślałam, że "gdzie indziej pracująca niewiasta" gdzieś tam się pojawi ;) ), to jeszcze nazwaliśmy ją tak samo :).

W sumie mogę się zgodzić na zmianę imienia (w końcu Aleksandra Kurenov to tylko jeden z jej aliasów), ale na pewno nie na lady van Vernon (swoją drogą, ciężko byłoby się podszyć pod tak znaną osobę ;) ). Niech będzie... Evelle de Ravencourt.

PS. Mąż jest fikcyjny ;).
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Bractwo Sakwy i Wina (tytuł roboczy)

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Trochę zaniedbałem swój własny dział, zatem zaczynam nadrabiać zaległości:
Opowiadanie jest dobre. Świetnie Ci się rozwinął język, cechujesz go bogatymi opisami i bardzo fajnymi konstrukcjami wyrazowymi. czasem CI się mylą odmiany czy związki frazeologiczne, ale to nie jest nic strasznego.

Pod względem fabularnym jest klimatycznie i... po prostu w porządku. Trzęsienia ziemi nie uświadczyłem, ale zobaczymy co będzie dalej.

I ani słowa o Strażnikach i co-po-TDS :ok
Obrazek
Awatar użytkownika
Hadrian
Złodziej
Posty: 2423
Rejestracja: 08 stycznia 2009, 13:38
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Bractwo Sakwy i Wina (tytuł roboczy)

Post autor: Hadrian »

Dzięki za miłe słowa :) Aktualnie nie mam zbytnio weny, ale już mam kilka pomysłów na dalszą fabułę. Zainspirowany przez Caer, lekko zmienię końcówkę wstawionej części i chyba będzie git ;) Potem zobaczymy jak rozwinę akcję...

Tytuł ciągle mnie trapi. Bractwo Sakwy i Wina brzmi nijako, a lepszego pomysłu nie miałem...
ODPOWIEDZ