@Jacek
No tak bo teraz PiS jest u władzy więc można z trybu szczególnego, przewidzianego uprzednio dla pojedynczych przypadków zrobić zasadę, która sprawie że cale głosowanie pozbawione jest podstawowych przymiotników czyli tajności i bezpośredniości. Uprzednio tryb ten był stosowany na wniosek głosującego w szczególnych przypadkach jednostkowych. Teraz ma zostać nam narzucony. Już pomijam kwestię czysto techniczną - bo Poczta Polska do wydajnych podmiotów jeśli chodzi o doręczenia nie należy. Nie mówię też o konieczności wydrukowania i przygotowania pakietów wyborczych. Sam fakt dotarcia do wyborców jest problematyczny o czym ktokolwiek kto np. pozywał kogoś przed sądem cywilnym wie. Dlatego teraz np. wykorzystuje się w procesie cywilnym m.in. komornika, który jak detektyw ma odnaleźć pozwanego wykorzystując prawie całe nadane mu imperium państwowe by mu doręczyć list skutecznie - do rąk własnych adresata. Co ma zrobić poczta skoro nic nie może na co dzień a ulubionym rozwiązaniem jest awizo? Listonosz nie może szukać adresata. Nie może pytać sąsiadów czy instytucji. Gdzie będzie doręczać pakiety? Na jaki adres? Gdzie MI doręczą skoro jestem zameldowany pod jednym adresem, mieszkam pod drugim a teraz w związku z pandemią przebywam pod trzecim? Na adres zameldowania, który jest adresem tylko na potrzeby statystyki i ma jedynie jakiekolwiek znaczenia w prawie administracyjnym? Nikt nie ma obowiązku, na gruncie obowiązujących przepisów, zamieszkiwać tam gdzie jest zameldowany. Już pomijam fakt, że cześć ludzi w ogóle meldunku nie ma. To jest technicznie nie do ogarnięcia w taki krótkim czasie. W Szwajcarii na którą tak chętnie powołują się PiSowskie media przygotowania trwały do takiego głosowania ponoć dwa lata! A u nas niby maja to w miesiąc ogarnąć. Kto? Sasin z jego wrodzonym niedoborem jodu? Pusty śmiech i kpina z wyborcy! A to, że ktoś z opozycji sugeruje, że to dobre rozwiązanie teraz to tylko źle o nich świadczy ale zacznijmy od tego kiedy takie stwierdzenia padły (nie slyszałem) i w jakich okolicznościach – bo to też istotne czy teraz czy dwa lata temu. Bo to że taki system może mieć racje bytu to pełna zgoda, ale podkreślę i przypomnę – nikt nie przygotuje go w kilka tygodnie. Zwłaszcza w trakcie pandemii i zwłaszcza przy udziale Poczty Polskiej. Już nawet abstrahując od umiejętności legislacyjnych naszych obecnych posłów.
@spidi
Pozwolisz że trochę rozwieje twoje zachwyty nad pomysłami pisu. Przynajmniej dwa do których mi najbliżej czyli kwestii prawnych z pkt. 1 i 3. I tak...
Może nie do końca zgadzam się z timonem, ale warto wiedzieć, że tryb przyspieszony (sądy 24h) był wzorowany na konstrukcjach prawnych z okresu wybitnie komunistycznego bo uprzednio funkcjonował w latach 1958-85 więc rasowy pisowiec już powinien się doszukiwać przeszłości komunistycznej i dziadka w wermachcie (chyba że jest byłym prokuratorem PRL to wtedy luzik). Przy czym to nawet nie o to chodzi. Obecnie, i to już od kilu lat, spraw w tym trybie w sądach jest bardzo mało bo - katalog spraw które można nimi objąć jest ograniczony. Sprawy z kategorii zabójstwo, spowodowanie śmierci przez pijanego kierowce, znęcanie się nad kimś - to sprawy które i tak do tego trybu. Ty samym w tym trybie rozpoznaje się sprawy, można by powiedzieć blahe. Błahe z punktu widzenia odbioru społecznego oraz wysokości kar. Czemu tak się dzieje? By sprawa tam trafił sprawca musi zostać ujęty na gorącym uczynku a z tym policja miała, ma i będzie mieć problemy. Zwłaszcza jeżeli będzie niedofinansowana. W zasadzie o ile nie złapią młodzieńca który kopie śmietnik za rękę nie ma tematu. Po drugie w 48h trzeba zrobić wniosek o rozpoznanie sprawy i doprowadzić delikwenta do sądu. Problemem są wiec w tym momencie (i zawsze byly) po pierwsze koszty - np. konwojowania więźniów a po drugie prokuratorzy i policjanci też nie zawsze ogarniają się z wnioskami i bywa że sprawa idzie w normalnym trybie bo prorok się spóźnił o 5 minut ze złożeniem pisma w sadzie (tak tak wpływ się odnotowuje z dokładną godzina). Tym samym tzw. sady 24h są ale jakby ich nie był. Nie przeczę, że to jest całkowicie złe rozwiązanie. Jest to po prostu rozwiązania nie adekwatne do systemu prawnego w jakim pracują sędziowie, prokuratorzy, policjanci, adwokaci i wszyscy których dotyczy kodeks karny - czyli my wszyscy. Pan obecny minister sprawiedliwości jak i jego koleszkowie mają zaś w stylu wprowadzać rozwiązania od tzw. dupy strony nie uwzględniając potrzeby zmian systemowych. Akcje w stylu – puszczamy w eter hasło np. „szybkie sądy dla sprawców przestępstwa” a suweren który nigdy żadnego kodeksy czy ustawy nie miał ręce a proces karny zna z serialu Anna Maria Wesołowska to kupi. Proste i wielokrotnie stosowane. Jak się nam paszkwil legislacyjny nie uda powiemy, że sędziowie nie umieją stosować naszego dobrego prawa i już. Można by teraz dywagować czemu po wprowadzeniu przez PiS sądów 24h PO za swojej kadencji nie zrobiło z tym należytego porządku. Ni był to palący problem? Były i jakoś działały choć – jak napisałem wcześniej – coraz mniej? Jedno pozostaje bezsporne, że jak się za coś bierzemy to robimy to dobrze a nie wcale. To zaś nie jest dewiza rządzących ale do tego jeszcze wrócę.
Jeżeli chodzi o przepisy proekologiczne to akurat większość nowych przepisów z tej działki to są albo nieudolne kalki rozwiązań unijnych (które musieliśmy po części wdrożyć żeby nam nie dowalili kar a że sami teraz czerpiemy jako państwo z tego niezdrowe zyski to inna sprawa) albo nasze własne istne potworki legislacyjne. Jednoczesny brak spójnego systemu prawnego w kwestii środowiskowej (na oko kilkanaście spasionych ustaw i kilkaset rozporządzeń) powoduje że poruszanie się w nim jest - dla osoby fizycznej czy mikroprzedsiębiorców po prostu katorgą. Sama ustawa o odpadach była od października 2015r. nowelizowana ok. 30 razy. Daje to setki stron nowych ustaw nie mówiąc o komplikacji jakie wprowadzają przepisy przejściowe które raz są takie a raz inne i zawsze z wyjątkami. Ustawa zawiera też około 30 delegacji ustawowych do tego by właściwi ministrowie wydawali rozporządzenia wykonawcze bez których przepisy ustawy są w zasadzie martwe ale jednak obowiązują (wraz z szerokim katalogiem kar które można dzięki temu stosować jak popadnie). Łącznie to daje kilkaset rożnych nowych aktów prawnych z których każdy to od kilku do kilkuset stron z załącznikami, które są nadal często pozbawione aktów wykonawczych (co rodzi problemy jak wyżej). Powoduje to często istny chaos i rodzi kuriozalne sytuacje. Przykłady? Proszę bardzo.
1. Wszystkim polecam lekturę rozporządzenie ministra środowiska z dnia 10 listopada 2015 r .w sprawie listy rodzajów odpadów, które osoby fizyczne lub jednostki organizacyjne niebędące przedsiębiorcami mogą poddawać odzyskowi na potrzeby własne, oraz dopuszczalnych metod ich odzysku – choćby z tego względu że powinni się do niego stosować a pewnie nawet nie wiecie że istnieje. Załącznik określa co osoby fizyczne mogą mówiąc kolokwialnie w domu przetwarzać. I tak np. masz obywatelu karton w którym przyszły buty z internetu (tak to już jest odpad w rozumieniu ustawy który będziesz przetwarzał!)? Zrobisz z niego domek dla kota? Achtung! To nielegalne! Kartonu możesz użyć tylko "Do wykorzystania do przeprowadzek oraz jako paliwo" Ta dam! Chcesz utwardzić sobie teren na swojej prywatnej działce (kupionej za ciężko zarobione pieniądze a nie za pińcet plus) ziemią i kamieniami z powiedzmy drugiej swojej działki. Uważaj żebyś nie użył więcej niż 200kg na m2 (a kamienie i ziemia ciężka). Jak cie sąsiad podjebie to przyjdzie inspekcja i będzie problem. Jakie kary za ww. "zbrodnie"? OD 10 tysięcy do 1 miliona (sic!). Kto wymierza karę? Sąd? No nie! Jakiś prowadzący sprawę inspektor, często bez wyższego wykształcenia ale prosto po szkoleniu urzędniczym. Choć w sumie najczęściej i tak musi swoja decyzje konsultować z przełożonym (oczywiście z nadania partii – a jak! - bierny mierny ale wierny), który sprawy nie zna bo najczęściej nie widział akt sprawy i feruje wyroki jak mu się podoba. Dobrze, że można się odwołać od decyzji a sądu, które najczęściej uwalają takie decyzje (i słusznie bo najczęściej są obarczone karygodnymi błędami). Jeszcze takie sądy są niezależne. Jeszcze. I o ile w pierwszym przypadku (kartonu) pewnie nic się nie stanie ale w drugim możecie trafić na „miłego” inspektora i będzie tzw. kibel. A wiedzieliście w ogóle, że jak wykopiecie ziemie w ogródku to to jest obecnie co do zasady odpad z mocy ustawy? Pewnie że nie. Nikt nie wie. A urzędnicy czekają bo nieznajomość prawa (tak tych setek aktów prawnych) szkodzi. Szkodzi Tobie obywatelu, ale dobrze wpływa na budżet bo – kary pieniężne. Prostym sposobem staje się też od razu wybieranie pieniędzy z budżetów lokalnych – nie sprzyjających władzy – do budżetu państwa. Bo wystarczy że inspektor podczas poszukiwań osoby która zrobiła dzikie wysypisko śmieci na terenie gminy (które to poszukiwania ma głęboko gdzieś bo mu się nie chce) ustali że teren jest gminny (a takich wszędzie od groma), kara pieniężna jest nakładana na gminę a stanowi dochód skarbu państwa (i cyk kilka baniek leci). I tym samym podatki które płacisz lokalnie idą do ogólnej puli na przejebanie. Uspokoję jednocześnie wszystkich, i wyjaśnię dlaczego kary nie lecą na prawo i lewo. Wszelkie inspekcje na szczęście w zasadzie pomimo licznych regulacji niewiele mogą i… im się nie chce robić nic z urzędu. Urzędnik ma płacone czy robi czy nie. Także spokojnie róbcie domki dla kotów z kartonów i módlcie się żeby was somsiad nie podjebał – bo jak będzie zgłoszenie to już będzie interwencja.
2. Z końcem roku 2019 może niektórzy zauważyli w mediach ogólnopolską sraczkę przedsiębiorców o wpisie do tzw BDO czyli bazy danych o odpadach. Wpis za free, mała roczna opłata (albo jej brak) ale jak się nie wpiszesz to… do miliona kary pieniężnej. Czemu takie rozwolnienie? Przepisy bowiem stanowiły – choć oczywiście nie były precyzyjne (w ogóle nie były dzięki tuzom pisowskiej legislacji) - że jeżeli przedsiębiorca wytwarza odpady (a każdy jakieś wytwarza) musi się wpisać do ww. bazy a zwolnieni byli tylko ci co wytwarzali pewne rodzaje odpadów w niewielkich ilościach wskazanych w rozporządzeniu. Ileż było rozkmin w prasie, w internecie w kwestii tego kto musi a kto nie się wpisać. Oczywiście przedstawiciele administracji państwowej zapewniali że mali przedsiębiorcy np. fryzjerzy lub osoby prowadzące jednoosobowe biura nie muszą się wpisywać i nie maja się czego bać. Z przepisów niestety finalnie wynikało co innego ale nasi mistrzowie paragrafów gadali i pisali na rządowych stronach swoje. Zrobił się chaos i zamieszanie. W końcu MŚ poszło po rozum do głowy i co prawda do błędu w wykładni się nie przyznali ale zmienili przepisy dostosowując je do swoich komunikatów. Kiedy? Termin na wpis dla przedsiębiorcy był do 31.12.2019r. do godziny 23:59. Nowelizacje kluczowego rozporządzenia zrobili 23 grudnia 2020r. a opublikowali je do wiedzy wszystkich zainteresowanych... 30 grudnia 2019r. I o ile pamiętam w godzinach wieczornych. Kto się zasadnie wpisał ten trąba bo musi się teraz wypisać. Roboty w pip. Strachu co niemiara. Po co to komu? To się nazywa pewność prawa? Zresztą kogo to interesuje. Przedsiębiorca to ma siedzieć, płacić podatki i grzecznie czekać na publikację nowych regulacji całą dobę a potem szybciutko się dostosowywać. Najlepiej na wczoraj.
Tyle w kwestii regulacji proeko choć czuję, że odbiegłem może nieco. Podsumowując już i tak przydługi wywód. W sumie czego oczekiwać po ludziach którzy nie potrafią pisać i rozumować poprawnie. Widać to choćby dziś przy okazji rozporządzeń "okołokowidowych". Nie wiem czy wiecie, ale od 16 kwietnia nosa i ust nie musi zasłaniać "pojazd samochodowy". Tak. Nie kierowca samochodu, czy pasażer ale "pojazd samochodowy". Na szczęście mój samochód ma maskę i jest bezpieczny bo jeszcze by dostał mandat albo kare z sanepidu (nakładana zapewne wg procedury j/w). Choć co do mandatu to nie wiem bo policja miała już swoje briefingi gdzie powiedzieli im, że … jest faktycznie problem z tym zapisem (Uup… ale się porobiło). Od razu zastrzegam, że powyższe może być już nieaktualne bo ostatni nowelizuje się już nawet projekty rozporządzeń które jeszcze nie weszły w życie i ciężko nadążyć a mi się już nie che sprawdzać bo, jest po 23 a ja jestem stary i zmęczony.
Wszytko powyższe jest pięknym przykładem tego, że nasz ustawodawca pisowski tak szczerze po prostu - nie umie w legislacje. Jedno napisze a drugie powie na konferencji (która o ile sięgam pamięcią nie jest zgodnie z konstytucją obowiązującym źródłem prawa). A to wszystko to tylko wierzchołek góry lodowej o nazwie „jak PiS dyma legilsacje”, w każdym tego słowa znaczeniu (bo chodzi także o jej rozrost) i jeden z wielu powodów dla których im (ale też i innym politykom ale im w szczególności) nie ufam wcale. Już na pewno zaś nie w kwestii zorganizowania wyborów w jakimś szczególnym trybie. Przypomnę, albo uświadomię tym co nie wiedzą, że jeszcze do niedawna w projekcie ustawy o powszechny głosowaniu korespondencyjnym był zapis że polega kadze ten kto ukrywa pakiet wyborczy - a tak można by potraktować np. sytuację gdy nie odsyła się go wypełnionego, lub nie wypełnionego (a znowu pusty odesłany pakiet już można sobie wypełnić w komisji). Oczywiście ani słowa o zakazie handlu pakietami. Dobrze, że co drugi prawnik patrzy im teraz na ręce i punktuje błędy (czy może raczej celowe działania) bo inaczej byłoby kiepsko. O tym jak bardzo legislacja, za sprawą pisu oczywiście, jest u nas obecnie w czarnej dupie można by napisać książkę. Takie pewnie pozycje są. Na pewno są opracowania jak choćby to
https://pracodawcyrp.pl/upload/files/20 ... cow-rp.pdf Jak kogoś moje wywody zaintrygowały to można przeczytać. Nie jest to nic wybitnego ale jest to dość krótkie i klarowane w przekazie opracowanie, choć mnie barwne jak moje.
Jak to skrócić jakby komuś i tego nie chciał się czytać? Pośpiech, pośpiech, pośpiech. Często spowodowany prawdopodobnie tym żeby nikt nie zdążył zareagować i wnieść o zmiany (nie zdążysz zapoznać się z projektem to nie wiesz co zmieniać). Brak wiedzy i umiejętności przy tworzeniu prawa oraz brak spojrzenia na problem z szerszej perspektywy i co za tym idzie brak rozwiązań systemowych. Generalny brak koncepcji przejawiający się nowelizacją gotowych projektów czy wieloma nowelizacjami zaraz po opublikowaniu ustawy (takie testowanie jej na żywym organizmie społeczeństwa). Brudny i brzydki proces legislacji polegający na utajnianiu projektów, braku konsultacji społecznych czy środowisk branżowych ewentualnie totalne negowanie ich opinii całkowicie bezzasadnymi argumentami. Nadregulacja i ogólna nadprodukcja aktów prawnych - szczytem tego był rok 2016 gdzie wyprodukowano 246 ustaw co dało prawie 32 tysiące stron maszynopisu. Jak komuś się nudzi w kwarantannie to może poczytać – wg szacunków Grand Thornton dla przykładu w 2017 r. (kiedy opublikowali duuuużo mnie aktów prawnych) żeby przeczytać nowe akty prawne trzeba było poświęcić na to 3 godziny i 37 minut każdego dnia roboczego. Jeśli by czytać je razem z odniesieniami – trzeba by to robić przez 62 lata. Powodzenia! Efektem jest totalny brak spójnego systemu prawnego czyli tego czym powinno się szczycić też państwo prawa – stabilnością prawa. I tak - kiedyś też produkowali ustawy itp. co widać jasno na wykresach ww. ale proces był lepszy (dłuży proces legislacji prawie trzykrotnie) a sam efekt spójniejszy co przy takiej ilości ma przeogromne, wręcz gargantuiczne, znaczenie. Możecie mi więc uwierzyć na słowo, lub nie, ale mówię to jako prawnik z ukończoną aplikacją i ze zdanym egzaminem zawodowym (nie zdradzę jakim
), który pracuje i zmaga się z tym gównem zwanym przepisami od ponad 10 lat –
kiedyś może i było chujowo, ale stabilnie. Teraz jest mega chujowo do kwadratu i w chuj niestabilnie jak sam skurwesyn. To, że was jako obywateli nieprawników pewne problemy prawne, które z roku na rok są coraz gorsze i poważniejsze, na razie nie dotykają albo ich nie widzicie czy nie odczuwacie nie znaczy że ich tam nie ma. A pamiętajcie proszę że prawo niestety macie wszędzie. Jak idziecie po bułki do sklep czy jak idziecie głosować.
Konkludując. Wybaczcie drodzy wyborcy pisu, ale do waszych kochanych reprezentanów nie mam za grosz zaufania w kwestii prawnej jak i każdej innej. I to abstrahując totalnie już od tego jak odnoszą się konstytucji i innych „nie prawnych” kwestii.
PS Tak doznałem małego wylewu
PSS I żeby nie było. Sam znam co najmniej jeden przykład zmiany przepisów prawa karnego materialnego przez PiS który przyniósł jakiś niewielki ale konkretny i względnie wymierny efekt. Ale to już temat na inny elaborat który jak mawiał łona nic nie znaczy o niczym nie świadczy. Ot taki bursztynek w hałdzie gnoju.