Od samych widoków lepsze są chyba odgłosy skakania po dachówkach w Akce. Samo życie. Kto skakał ten wieZwłascza miasto portowe (Akka?) to cudo.
Assassin's Creed
Moderator: Bruce
Re: Assassin's Creed
"I'm the best there is at what I do, but what I do best isn't very nice."
Re: Assassin's Creed
W AC nie grałem, ale po podobnym dachu chodziłem - hałas jest niemiłosierny. Dach mojego budynku jest pokryty zakładkowymi "karpiówkami", płaską ceramiczną dachówką po której chodzić w zasadzie nie należy (są bardzo kruche). Efektem spaceru było trochę strachu i kilka czerwonych odłamków na chodniku . Ale antenę założyłem
Ale jeśli miałbym po takim dachu biegać, to tylko z pękiem baloników wypełnionych helem
Ale jeśli miałbym po takim dachu biegać, to tylko z pękiem baloników wypełnionych helem
Jeśli lubisz mroczne tajemnice i zamki...
Zapraszam do obejrzenia zrzutów z powstającej Fanmisji
Zapraszam do obejrzenia zrzutów z powstającej Fanmisji
Re: Assassin's Creed
odinstalowałem AC - znudziło mnie. w dodatku sfrustrowałem się w momencie, gdy przy wejściu do Akki jest opcja ratowania mieszkańca. bije go tam 5 żołnierzy. no to ich powybijałem, ale zbiegło się jeszcze 10 -_- niby realistyczne, ale jednak wnerwiające :/
Wymyśliłem sobie na to sposób: będę udawał głuchoniemego.
J. D. Salinger, "Buszujący w zbożu"
J. D. Salinger, "Buszujący w zbożu"
Re: Assassin's Creed
Czy każdy kto grał w AC miał na tyle czyste serce i sumienie, że dane mu było dostąpić obejrzenia Jerozolimy? jak ktoś miał podobny problem to zrozumie aluzję
Re: Assassin's Creed
ja nawet nie dotarłem do Jerozolimy... ale i tak nie trzeba mieć czystego serca i sumienia, żeby móc ją obejrzeć. trzeba po prostu czytać komentarze do torrentów
Wymyśliłem sobie na to sposób: będę udawał głuchoniemego.
J. D. Salinger, "Buszujący w zbożu"
J. D. Salinger, "Buszujący w zbożu"
Re: Assassin's Creed
Kupię Azjatkę - najlepiej Japonkę (może być używana)
Suma całkowitej ilości Informacji we Wszechświecie jest stała i jest równa 0 (zero)
Suma całkowitej ilości Informacji we Wszechświecie jest stała i jest równa 0 (zero)
Re: Assassin's Creed
Jak się usuwa post?
Ostatnio zmieniony 19 lipca 2012, 22:53 przez Artass, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Assassin's Creed
Sympatyczna gierka... na raz Przepiękna grafika, satysfakcjonujący system walki i ekscytująca eksploracja składają się na genialne pierwsze wrażenie i w zasadzie wystarczą, by dociągnąć do końca. Za drugim razem jednak niekoniecznie...
Największe bolączki:
1. Niemożność przeskoczenia treningu, zupełnie jakby nawet twórcy nie przewidzieli, że ktokolwiek może chcieć zagrać ponownie (czyli: kiedy już ZNA wszystkie ruchy i NIE POTRZEBUJE się ich uczyć).
2. Durne, powtarzalne i męczące zadania. O ile ciche mordowanie łuczników jest satysfakcjonujące nie ważne ile razy się to robi, a bieganie na czas za flagami można potraktować jako odskocznię, tak reszta to po prostu porażka. Najgorsze były te okropnie niezgrabne kradzieże kieszonkowe. Ratowanie wieśniaków za to po prostu nie miało sensu - to zwykli przestępcy, czemu Altaira miałby obchodzić ich los? Bawił się w Amnesty International czy ki czort?
3. Kretyński system ukrywania się. Bo to przecież normalne, że w każdej grupie świątobliwych mężów trafi się jeden niosący więcej broni niż cała armia Saladyna Ten sam "mnich" siedzący na ławce również nie budzi zastrzeżeń, nawet jeśli chwilę wcześniej zamordował żebraka na oczach setki ludzi. Albo uciekał przed strażnikami, tymi samymi, którzy stoją teraz dwa metry dalej i jakimś cudem zupełnie go nie poznają. Żenada...
4. Straszna "gierczaność" skutecznie zabijająca całą imersję, jaką gra była w stanie stworzyć. Danie graczowi możliwości zapisu jest złe, bo niszczy iluzję, ale powtarzanie tych samych wydarzeń gdy coś się nie uda już nie
5. Brak możliwości zapisu gry w dowolnym miejscu, oznaczający, że gdy zaczniemy misję musimy doprowadzić ją do końca albo wyłączyć i w przyszłości zaczynać od nowa. Ponieważ misje są powtarzalne i nudzą się po kwadransie... powiedzmy, że za drugim podejściem utknęłam gdzieś na początku i za nic nie mogę ruszyć dalej.
6. Potwornie drewniane dialogi. Zauważyliście, że wszystkie rozmowy Altaira z ofiarami przebiegają według schematu:
Altair: Twoje czyny są złe.
Ofiara: Wcale nie.
A: Wcale tak.
O: wcale nie. Wkrótce przekonasz się, że tak bardzo się nie różnimy.
A: Spoczywaj w pokoju.
Podczas gdy strażnicy ofiary stoją dookoła, zapewne ukradkiem ocierając łzy wzruszenia i poklepując się dla otuchy po plecach.
7. Irytujące, powtarzalne elementy, takie jak te same przemowy, słuchane w kółko do wyrzygania, żebracy i pijacy, których po pewnym czasie po prostu mordowałam nie przejmując się synchronizacją. Nie wspominając o idiotycznym i niepotrzebnym szukaniu flag...
8. Zakończenie było po prostu bezwstydne. "Dziękujemy za zagranie w naszą grę. Nie miała ona żadnego sensu, ale kup drugą część, to może dowiesz się, o co chodziło".
Pieprz się.
Największe bolączki:
1. Niemożność przeskoczenia treningu, zupełnie jakby nawet twórcy nie przewidzieli, że ktokolwiek może chcieć zagrać ponownie (czyli: kiedy już ZNA wszystkie ruchy i NIE POTRZEBUJE się ich uczyć).
2. Durne, powtarzalne i męczące zadania. O ile ciche mordowanie łuczników jest satysfakcjonujące nie ważne ile razy się to robi, a bieganie na czas za flagami można potraktować jako odskocznię, tak reszta to po prostu porażka. Najgorsze były te okropnie niezgrabne kradzieże kieszonkowe. Ratowanie wieśniaków za to po prostu nie miało sensu - to zwykli przestępcy, czemu Altaira miałby obchodzić ich los? Bawił się w Amnesty International czy ki czort?
3. Kretyński system ukrywania się. Bo to przecież normalne, że w każdej grupie świątobliwych mężów trafi się jeden niosący więcej broni niż cała armia Saladyna Ten sam "mnich" siedzący na ławce również nie budzi zastrzeżeń, nawet jeśli chwilę wcześniej zamordował żebraka na oczach setki ludzi. Albo uciekał przed strażnikami, tymi samymi, którzy stoją teraz dwa metry dalej i jakimś cudem zupełnie go nie poznają. Żenada...
4. Straszna "gierczaność" skutecznie zabijająca całą imersję, jaką gra była w stanie stworzyć. Danie graczowi możliwości zapisu jest złe, bo niszczy iluzję, ale powtarzanie tych samych wydarzeń gdy coś się nie uda już nie
5. Brak możliwości zapisu gry w dowolnym miejscu, oznaczający, że gdy zaczniemy misję musimy doprowadzić ją do końca albo wyłączyć i w przyszłości zaczynać od nowa. Ponieważ misje są powtarzalne i nudzą się po kwadransie... powiedzmy, że za drugim podejściem utknęłam gdzieś na początku i za nic nie mogę ruszyć dalej.
6. Potwornie drewniane dialogi. Zauważyliście, że wszystkie rozmowy Altaira z ofiarami przebiegają według schematu:
Altair: Twoje czyny są złe.
Ofiara: Wcale nie.
A: Wcale tak.
O: wcale nie. Wkrótce przekonasz się, że tak bardzo się nie różnimy.
A: Spoczywaj w pokoju.
Podczas gdy strażnicy ofiary stoją dookoła, zapewne ukradkiem ocierając łzy wzruszenia i poklepując się dla otuchy po plecach.
7. Irytujące, powtarzalne elementy, takie jak te same przemowy, słuchane w kółko do wyrzygania, żebracy i pijacy, których po pewnym czasie po prostu mordowałam nie przejmując się synchronizacją. Nie wspominając o idiotycznym i niepotrzebnym szukaniu flag...
8. Zakończenie było po prostu bezwstydne. "Dziękujemy za zagranie w naszą grę. Nie miała ona żadnego sensu, ale kup drugą część, to może dowiesz się, o co chodziło".
Pieprz się.
Heroes are so annoying.
Re: Assassin's Creed
Zacne podsumowanie, no ale przecież tak rzeczywiście jest!Potwornie drewniane dialogi. Zauważyliście, że wszystkie rozmowy Altaira z ofiarami przebiegają według schematu:
Altair: Twoje czyny są złe.
Ofiara: Wcale nie.
A: Wcale tak.
O: wcale nie. Wkrótce przekonasz się, że tak bardzo się nie różnimy.
A: Spoczywaj w pokoju.
Podczas gdy strażnicy ofiary stoją dookoła, zapewne ukradkiem ocierając łzy wzruszenia i poklepując się dla otuchy po plecach.
Tak... Wszechobecna nuda. Po jakimś czasie nie chciało mi się odkrywać wszystkich punktów widokowych i wykonywać wszystkich drobnych zadań, by dowiedzieć się czegoś na temat mojego celu. A flagi to zbierałem tylko w pierwszej lokacji (nasza twierdza). Królestwo przy każdej możliwej okazji po prostu omijałem.Irytujące, powtarzalne elementy, takie jak te same przemowy, słuchane w kółko do wyrzygania, żebracy i pijacy, których po pewnym czasie po prostu mordowałam nie przejmując się synchronizacją. Nie wspominając o idiotycznym i niepotrzebnym szukaniu flag...
Jak w każdej następnej części. Kurwa, po co ja to kupuję? Na szczęście nie ogarnia mnie ten "szał" na następną część. Każdego AC - I, II, II Broderhood kupiłem w reedycjach lub konsolowych klasykach. Cena za konsolową wersję Revelation za kilka miesięcy pewnie zejdzie do granicy 100 PLN. O III i jej "stalowych drzewach" nawet nie myślę.Zakończenie było po prostu bezwstydne. "Dziękujemy za zagranie w naszą grę. Nie miała ona żadnego sensu, ale kup drugą część, to może dowiesz się, o co chodziło".
Pieprz się.
Dobrze, że lada moment zawita Mr. 47...
Re: Assassin's Creed
No, niestety. Gra wyszła bardzo nierówna i faktycznie rozgrywka szybko się nudzi. Ale druga część jest zdecydowanie lepsza (jeśli ktoś ma na tyle zaufania do serii, by ACII kupić ).
Czy przypadkiem ktoś nie gra w multi?
Czy przypadkiem ktoś nie gra w multi?
Re: Assassin's Creed
Ale hejtujecie. Właśnie skończyłem jedynkę i myślę, że można jej dać 7/10. Jest bardzo liniowa, przyznaję, ale nadrabia innymi rzeczami (pojedynki na ten przykład).
Właśnie zaczynam drugą część w nadziei, że faktycznie jest lepsza.
Podobno każda część AC kończy się właśnie w ten sposób - rodzi więcej pytań niż daje odpowiedzi.Flavia pisze:8. Zakończenie było po prostu bezwstydne. "Dziękujemy za zagranie w naszą grę. Nie miała ona żadnego sensu, ale kup drugą część, to może dowiesz się, o co chodziło".
Pieprz się.
Właśnie zaczynam drugą część w nadziei, że faktycznie jest lepsza.
Człowiek, który uczy się tylko tego, co inni już wiedzą, podobny jest w ignorancji do osoby, która nie uczy się w ogóle. ~Kronika Pierwszego Wieku
Re: Assassin's Creed
Jest lepsza. AC 1 nudzila, AC2 juz nie. W II czesci nawet zbieranie piorek, czy sztandarow mialo jakis cel i bylo nagradzane. Nie bedziesz zalowal.
Zakonczenie bedzie takie, jak wspomniala Flavia. W kazdej czesci takie jest...
Zakonczenie bedzie takie, jak wspomniala Flavia. W kazdej czesci takie jest...
Re: Assassin's Creed
Ale to wciąż nadbudowa chwiejąca się na niezbyt solidnych podstawach. Fabuła kretyńska, jakby celowo ktoś chciał udaremnić możliwość wczucia się w postać - gra w której grasz w symulację przeszłości, z tymi wszystkimi rozbłyskami futurystycznego interfejsu, kompletnie chybiony pomysł. Plus jak na to spojrzeć z szerszej perspektywy, to tak naprawdę Prince of Persia albo Mario 3d, zwykła platformówka udająca poważną grę skradankową z realistycznymi lokacjami, po których możesz sobie poskakać. Robiłem 2 podejścia do dwójki i w końcu zrezygnowałem. Nawet ciekawostki historyczne i włoski dubbing nie pomogły
Re: Assassin's Creed
No dobra, rozprawiłam się właśnie z AC2. Zgadzam się z tymi, którzy mówią, że jest zdecydowanie lepsza od jedynki. Chyba nawet na tyle, bym nie żałowała jej zakupu...
+ Fabuła. Wreszcie jest! Nasz bohater ma osobowość (straszny łobuz z niego, swoją drogą, nie to, co świątobliwy braciszek Altair... chociaż tej świątobliwości jego i tak nie było za bardzo czuć. Za to łobuzerstwo Ezio - owszem), postacie poboczne czasem też (a te kobiety!), misje mają więcej sensu, bywają zróżnicowane i nie są tak napchane wypełniaczami. Miło. Co prawda zakończenie nie ma większego sensu, no ale wybaczam, to w końcu AC.
+ Cthulhu najsłodszy, jak ja lubię po tych dachach biegać . Tym bardziej, że miasta jak zwykle wykonane są prześlicznie, z mnóstwem ciasnych uliczek i zaułków, które aż zapraszają do eksploracji. Zdarzało mi się nawet wspinać po ścianach jakieś pół metra od drabiny dla samej radości robienia tego po swojemu. Słoooodko. No i albo mi się wydaje, albo wachlarz możliwych ruchów jest nieco większy niż w jedynce.
+ System walki dalej jest dobry i idiotoodporny, taki jak lubię. W dodatku rozbudowano go o całą masę nowych broni, zarówno takich, które Ezio może sobie kupić, kolekcjonować lub nosić u pasa oraz takich, które może podnieść po zabitych przeciwnikach i wyrzucić przy najbliższej okazji. Przy czym do każdej broni przypisane są odpowiednie ruchy (nie tak, jak np. w Two Worlds, gdzie ewidentnie użyto tych samych animacji dla walki mieczem i np. toporem).
+ Część irytujących elementów zautomatyzowano - np. teraz aby się ukryć wystarczy wejść między ludzi. Zważywszy na to, że często przychodzi nam śledzić kogoś, albo szybko znikać z oczu przewrażliwionych strażników, jest to bardzo poręczne. Nawet kradzieże kieszonkowe są łatwiejsze, no i nie ma ich tak dużo.
+ Mniej "przeszkadzaczy" - są to wyłącznie sporadycznie spotykani bardowie, którym można rzucić parę miedziaków, żeby się odstosunkowali. W ogóle fajnie, że można się żywych przeszkód pozbyć w sposób bezkrwawy, czy to rzucając monety czy to wysyłając wynajętych przez nas "przeszkadzaczy" (kurtyzany lub złodziei).
+ System "rozpoznawalności. Niby wciąż jest głupi, uproszczony i gierczany, ale przynajmniej dość oryginalny. Chodzi o to, że robiąc dziwne rzeczy narażamy się na bycie rozpoznawanym - tym razem nie tylko przez pobliskich strażników, ale i mieszkańców, którzy mogą biegać po mieście obwołując nasze grzechy, powodują rozwieszanie listów gończych czy wystąpienia heroldów ostrzegających innych przed asasynem.
+/- Rozgrywkę wzbogacono o eksplorację kryjówek Templariuszy i grobowców Asasynów. O ile sama idea jest szczytna, sekwencje ciekawe i często wymagające sporego kombinowania (pojawia się nawet coś w rodzaju zagadek), tak podczas gry irytowało mnie "blokowanie" kamery w różnych, często nieintuicyjnych punktach, co owocowało tym, że trudno mi się było zorientować, gdzie jestem i co mam robić. Nic nie poradzę, jestem zdecydowaną zwolenniczką FPP, a TPP co najwyżej toleruję - o ile działa płynnie, jak podczas eksploracji miast.
+/- Zbieranie piórek. Niby dalej są to niewiele wnoszące znajdźki, ale tym razem nadano im jakieś znaczenie, no i było ich zdecydowanie mniej (100 na całą grę, zamiast po 100 na każdą lokację). Do tego mogliśmy znajdować strony Kodeksu, skrzynki ze skarbami i inne rzeczy, za którymi uganianie się było wymiernie nagradzane.
+/- Dostaliśmy kryjówkę, o którą można dbać i w której trzymać swoje kolekcje. Nie wiem, co o niej sądzić, trochę za bardzo zalatuje to Simsami czy innym zjadaczem czasu, z drugiej strony - to stałe źródło dochodu, no i miejsce, w którym można przechowywać i dobierać sobie broń według uznania.
- Dlaczego, u licha ciężkiego, prawie każda postać kobieca prędzej czy później lądowała w ramionach Ezio? I nie chodzi tylko o postacie fabularne, ale nawet jakąś wiejską dziewczynę, której imienia nawet nie poznamy, a która dała Ezio jedno z zadań pobocznych. Ja rozumiem, że to tylko mało ambitna gra, bohaterowi należy się nagroda a pucharów wtedy nie przyznawano, ale do licha - bez przesady!
- To samo tyczy się zadań typu bijatyki. Zawsze, kurna, zawsze, jest to pobicie niewiernego męża. Czemu nie możemy, dla odmiany, pobić jakiegoś gnojka, który ukradł babie ciasto stygnące na parapecie? Albo sąsiada, produkującego po nocach nieprzystojne hałasy. Widać, że ktokolwiek to robił, robił to na odpierdol.
- Brakujące sekwencje. Niby mam pełną wersję, więc mnie to nie dotknęło, ale jak sobie wyobrażam, że miałabym kupić grę - zapewne jeszcze w pełnej cenie - z której wycięto w sumie ważne wydarzenia fabularne tak, że stała się ona niezrozumiała, to mnie krew zalewa i gniew święty wypełnia.
- AI w tej grze jest głupie jak but. Pół biedy z przeciwnikami, ale sprzymierzeńcy to całkowita porażka, tym bardziej, że gra często zmusza nas do ich wykorzystania. O ile z kurtyzan skorzystałam raz czy dwa żeby odwrócić czyjąś uwagę, o tyle bojowników można o kant dupy rozbić. Najbardziej ubodło mnie to w finalnej walce, kiedy ja nakurwiałam bosa, a moi pobratymcy stali dwa metry dalej i groźnie machali nożami. Nawet kiedy wypchałam bosa w ich stronę, przepuścili go bez draśnięcia, po czym radośnie zastąpili mi drogę. Ja pierdolę...
- Podnoszenie przedmiotów jest ewidentnie skopane - żeby cokolwiek w tej materii osiągnąć trzeba się kilka minut ustawiać, szukając odpowiedniej pozycji. A szkoda, bo podnosić można dużo - bronie, ciała, ładunki do przeniesienia.
- Gra, nawet w finalnej wersji, jest bardziej zabugowana niż niejedno mrowisko. Pal licho to, że czasem podczas walki celownik na minimapie blokuje się na postaci Ezia i biegamy po mieście czerwonym kółeczkiem. Gorzej jest, gdy zniknie nam koleś, którego musimy sprzątnąć (a zniknie ze szczytu wieży, więc najpierw musimy ostrożnie się na nią wspiąć nie wywołując alarmu, a potem popierniczać dookoła szczytu zastanawiając się, gdzie ten drań się schował), lub gra nie rozpozna zabójstwa i nie zaliczy nam zadania, mimo że cel dawno leży sztywny. Serio, Ubisoft?! Wersja finalna?!
- Gra, mimo że mniej denerwująca i bardziej zróżnicowana, pod koniec zaczęła mnie męczyć. Jeśli wierzyć licznikowi na Steamie, spędziłam przy niej ponad 50 godzin (z czego wiele kręcąc się w kółko po miastach lub między nimi w poszukiwaniu znajdziek). Zdecydowanie za dużo.
Cóż. Pora na Brotherhood!
+ Fabuła. Wreszcie jest! Nasz bohater ma osobowość (straszny łobuz z niego, swoją drogą, nie to, co świątobliwy braciszek Altair... chociaż tej świątobliwości jego i tak nie było za bardzo czuć. Za to łobuzerstwo Ezio - owszem), postacie poboczne czasem też (a te kobiety!), misje mają więcej sensu, bywają zróżnicowane i nie są tak napchane wypełniaczami. Miło. Co prawda zakończenie nie ma większego sensu, no ale wybaczam, to w końcu AC.
+ Cthulhu najsłodszy, jak ja lubię po tych dachach biegać . Tym bardziej, że miasta jak zwykle wykonane są prześlicznie, z mnóstwem ciasnych uliczek i zaułków, które aż zapraszają do eksploracji. Zdarzało mi się nawet wspinać po ścianach jakieś pół metra od drabiny dla samej radości robienia tego po swojemu. Słoooodko. No i albo mi się wydaje, albo wachlarz możliwych ruchów jest nieco większy niż w jedynce.
+ System walki dalej jest dobry i idiotoodporny, taki jak lubię. W dodatku rozbudowano go o całą masę nowych broni, zarówno takich, które Ezio może sobie kupić, kolekcjonować lub nosić u pasa oraz takich, które może podnieść po zabitych przeciwnikach i wyrzucić przy najbliższej okazji. Przy czym do każdej broni przypisane są odpowiednie ruchy (nie tak, jak np. w Two Worlds, gdzie ewidentnie użyto tych samych animacji dla walki mieczem i np. toporem).
+ Część irytujących elementów zautomatyzowano - np. teraz aby się ukryć wystarczy wejść między ludzi. Zważywszy na to, że często przychodzi nam śledzić kogoś, albo szybko znikać z oczu przewrażliwionych strażników, jest to bardzo poręczne. Nawet kradzieże kieszonkowe są łatwiejsze, no i nie ma ich tak dużo.
+ Mniej "przeszkadzaczy" - są to wyłącznie sporadycznie spotykani bardowie, którym można rzucić parę miedziaków, żeby się odstosunkowali. W ogóle fajnie, że można się żywych przeszkód pozbyć w sposób bezkrwawy, czy to rzucając monety czy to wysyłając wynajętych przez nas "przeszkadzaczy" (kurtyzany lub złodziei).
+ System "rozpoznawalności. Niby wciąż jest głupi, uproszczony i gierczany, ale przynajmniej dość oryginalny. Chodzi o to, że robiąc dziwne rzeczy narażamy się na bycie rozpoznawanym - tym razem nie tylko przez pobliskich strażników, ale i mieszkańców, którzy mogą biegać po mieście obwołując nasze grzechy, powodują rozwieszanie listów gończych czy wystąpienia heroldów ostrzegających innych przed asasynem.
+/- Rozgrywkę wzbogacono o eksplorację kryjówek Templariuszy i grobowców Asasynów. O ile sama idea jest szczytna, sekwencje ciekawe i często wymagające sporego kombinowania (pojawia się nawet coś w rodzaju zagadek), tak podczas gry irytowało mnie "blokowanie" kamery w różnych, często nieintuicyjnych punktach, co owocowało tym, że trudno mi się było zorientować, gdzie jestem i co mam robić. Nic nie poradzę, jestem zdecydowaną zwolenniczką FPP, a TPP co najwyżej toleruję - o ile działa płynnie, jak podczas eksploracji miast.
+/- Zbieranie piórek. Niby dalej są to niewiele wnoszące znajdźki, ale tym razem nadano im jakieś znaczenie, no i było ich zdecydowanie mniej (100 na całą grę, zamiast po 100 na każdą lokację). Do tego mogliśmy znajdować strony Kodeksu, skrzynki ze skarbami i inne rzeczy, za którymi uganianie się było wymiernie nagradzane.
+/- Dostaliśmy kryjówkę, o którą można dbać i w której trzymać swoje kolekcje. Nie wiem, co o niej sądzić, trochę za bardzo zalatuje to Simsami czy innym zjadaczem czasu, z drugiej strony - to stałe źródło dochodu, no i miejsce, w którym można przechowywać i dobierać sobie broń według uznania.
- Dlaczego, u licha ciężkiego, prawie każda postać kobieca prędzej czy później lądowała w ramionach Ezio? I nie chodzi tylko o postacie fabularne, ale nawet jakąś wiejską dziewczynę, której imienia nawet nie poznamy, a która dała Ezio jedno z zadań pobocznych. Ja rozumiem, że to tylko mało ambitna gra, bohaterowi należy się nagroda a pucharów wtedy nie przyznawano, ale do licha - bez przesady!
- To samo tyczy się zadań typu bijatyki. Zawsze, kurna, zawsze, jest to pobicie niewiernego męża. Czemu nie możemy, dla odmiany, pobić jakiegoś gnojka, który ukradł babie ciasto stygnące na parapecie? Albo sąsiada, produkującego po nocach nieprzystojne hałasy. Widać, że ktokolwiek to robił, robił to na odpierdol.
- Brakujące sekwencje. Niby mam pełną wersję, więc mnie to nie dotknęło, ale jak sobie wyobrażam, że miałabym kupić grę - zapewne jeszcze w pełnej cenie - z której wycięto w sumie ważne wydarzenia fabularne tak, że stała się ona niezrozumiała, to mnie krew zalewa i gniew święty wypełnia.
- AI w tej grze jest głupie jak but. Pół biedy z przeciwnikami, ale sprzymierzeńcy to całkowita porażka, tym bardziej, że gra często zmusza nas do ich wykorzystania. O ile z kurtyzan skorzystałam raz czy dwa żeby odwrócić czyjąś uwagę, o tyle bojowników można o kant dupy rozbić. Najbardziej ubodło mnie to w finalnej walce, kiedy ja nakurwiałam bosa, a moi pobratymcy stali dwa metry dalej i groźnie machali nożami. Nawet kiedy wypchałam bosa w ich stronę, przepuścili go bez draśnięcia, po czym radośnie zastąpili mi drogę. Ja pierdolę...
- Podnoszenie przedmiotów jest ewidentnie skopane - żeby cokolwiek w tej materii osiągnąć trzeba się kilka minut ustawiać, szukając odpowiedniej pozycji. A szkoda, bo podnosić można dużo - bronie, ciała, ładunki do przeniesienia.
- Gra, nawet w finalnej wersji, jest bardziej zabugowana niż niejedno mrowisko. Pal licho to, że czasem podczas walki celownik na minimapie blokuje się na postaci Ezia i biegamy po mieście czerwonym kółeczkiem. Gorzej jest, gdy zniknie nam koleś, którego musimy sprzątnąć (a zniknie ze szczytu wieży, więc najpierw musimy ostrożnie się na nią wspiąć nie wywołując alarmu, a potem popierniczać dookoła szczytu zastanawiając się, gdzie ten drań się schował), lub gra nie rozpozna zabójstwa i nie zaliczy nam zadania, mimo że cel dawno leży sztywny. Serio, Ubisoft?! Wersja finalna?!
- Gra, mimo że mniej denerwująca i bardziej zróżnicowana, pod koniec zaczęła mnie męczyć. Jeśli wierzyć licznikowi na Steamie, spędziłam przy niej ponad 50 godzin (z czego wiele kręcąc się w kółko po miastach lub między nimi w poszukiwaniu znajdziek). Zdecydowanie za dużo.
Cóż. Pora na Brotherhood!
Heroes are so annoying.
Re: Assassin's Creed
AC II jest super. Gra długa, wciągająca i pozbawiona praktycznie wszystkich "bolączek" części pierwszej takich jak np. powtarzalne misje poboczne i główne czy te denerwujące żebraczki.
Świetna fabuła - idealnie nadająca się na serial przygodowo-historyczny.
Bohater, z którym się identyfikujemy, Ezio nie jest chodzącym nadęciem jak Altair - a zwykłym (no, na początku) chłopakiem "z krwi i kości".
Umiejętne wplecenie w fabułę postaci historycznych - Leonardo da Vinci, rodzina Pazzich, Medyceusze, Caterina Sforza czy wreszcie kardynał Borgia. Do tego stopnia to jest fajnie zrobione, że część scen w których bierzemy udział są to wydarzenia historyczne - np. oblężenie zamku Forli czy herezja Savonaroli.
No i te renesansowe miasta - Florencja, Wenecja - świetnie odtworzone, z klimatem.
Co wciąż razi - sekwencje współczesne. Może nie są one tak na chama wsadzone jak w AC1 - gdzie idziesz sobie ulicami Akki, chłonąc atmosferę Ziemi Świętej, a tu "świzdu-gwizdu" budzisz się w wieżowcu korporacji i wysłuchujesz napuszonej pseudofilozofii tego profesorka - ale moim zdaniem całkiem doskonale AC2 by się bronił bez głupkowatego Desmonda i jego paczki.
Na pewno przejdę jeszcze nie raz.
Świetna fabuła - idealnie nadająca się na serial przygodowo-historyczny.
Bohater, z którym się identyfikujemy, Ezio nie jest chodzącym nadęciem jak Altair - a zwykłym (no, na początku) chłopakiem "z krwi i kości".
Umiejętne wplecenie w fabułę postaci historycznych - Leonardo da Vinci, rodzina Pazzich, Medyceusze, Caterina Sforza czy wreszcie kardynał Borgia. Do tego stopnia to jest fajnie zrobione, że część scen w których bierzemy udział są to wydarzenia historyczne - np. oblężenie zamku Forli czy herezja Savonaroli.
No i te renesansowe miasta - Florencja, Wenecja - świetnie odtworzone, z klimatem.
Co wciąż razi - sekwencje współczesne. Może nie są one tak na chama wsadzone jak w AC1 - gdzie idziesz sobie ulicami Akki, chłonąc atmosferę Ziemi Świętej, a tu "świzdu-gwizdu" budzisz się w wieżowcu korporacji i wysłuchujesz napuszonej pseudofilozofii tego profesorka - ale moim zdaniem całkiem doskonale AC2 by się bronił bez głupkowatego Desmonda i jego paczki.
Na pewno przejdę jeszcze nie raz.
"Hammerite - na metal!"
Re: Assassin's Creed
Hmm, mnie akurat to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie - cieszyłam się, że historia Desmonda wreszcie doczekała się jakiegoś rozwinięcia, bo w AC1 faktycznie traktowana była mocno po macoszemu, wręcz jakby wciśnięto ją na chama, byle tylko odróżnić AC od gier historycznych.helmutt pisze:Co wciąż razi - sekwencje współczesne. Może nie są one tak na chama wsadzone jak w AC1 - gdzie idziesz sobie ulicami Akki, chłonąc atmosferę Ziemi Świętej, a tu "świzdu-gwizdu" budzisz się w wieżowcu korporacji i wysłuchujesz napuszonej pseudofilozofii tego profesorka - ale moim zdaniem całkiem doskonale AC2 by się bronił bez głupkowatego Desmonda i jego paczki.
Co do tych miast w AC - ciekawi mnie, czy faktycznie są wiernie odtworzone, czy to jednak wariacje na temat. Ktoś z graczy był i może potwierdzić? Chyba są dość wierne, a przynajmniej sprawiają dobre wrażenie, gdyż mgliście przypominam sobie, że któraś z gazet zamieściła kiedyś zrzut z AC1 przy artykule o Jerozolimie
Heroes are so annoying.
Re: Assassin's Creed
Rzymu, co prawda, z Eziem nie poznawałam, ale muszę przyznać, że znajomość mapy z gry ułatwiła mi poruszanie się po (części) Wiecznego Miasta (niestety, Zamek Anioła wewnątrz wygląda zupełnie inaczej . I Kaplica Sykstyńska też nie została wiernie odtworzona (ale to może ze względu na "prawa autorskie")). Muszę kiedyś porównać długość Forum Romanum...
Flavia, jak będziesz w Rzymie, możesz przejść z jednego końca Forum na drugi i policzyć kroki?
Flavia, jak będziesz w Rzymie, możesz przejść z jednego końca Forum na drugi i policzyć kroki?
Re: Assassin's Creed
Swego czasu bardzo interesowałem się Wenecją i też zerkałem na screeny z AC, opisy lokacji czy mapy. Powiem wam, że miasto jest grubo zmniejszone i uproszczone i pojawiają się różne błędy typu "tego jeszcze wtedy nie było". Np. takie Piazza San Marco - w rzeczywistości jest to długi romb, w grze jest to kwadracik, a do tego zachodnią kolumnadę wzniesiono za Napoleona.
Podobnie jest z innymi miastami, jak sądzę. Są po prostu uproszczone, ale odzwierciedlają je klimatem i znakami rozpoznawczymi, jak Ponte Vecchio we Florencji, Piazza Navona w Rzymie i Palazzo Ducale w Wenecji.
Podobnie jest z innymi miastami, jak sądzę. Są po prostu uproszczone, ale odzwierciedlają je klimatem i znakami rozpoznawczymi, jak Ponte Vecchio we Florencji, Piazza Navona w Rzymie i Palazzo Ducale w Wenecji.
- Keeper in Training
- Arcykapłan
- Posty: 1409
- Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
- Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
- Kontakt:
Re: Assassin's Creed
Mały off-topic - polecam spacerki przez Google World View. W ten sposób nie będąc w Wiecznym Mieście, obejrzałam sobie parę ciekawych zakątków, w tym wmurowanych w kamienicę płaskorzeźb.Caer pisze:Rzymu, co prawda, z Eziem nie poznawałam, ale muszę przyznać, że znajomość mapy z gry ułatwiła mi poruszanie się po (części) Wiecznego Miasta (niestety, Zamek Anioła wewnątrz wygląda zupełnie inaczej . I Kaplica Sykstyńska też nie została wiernie odtworzona (ale to może ze względu na "prawa autorskie")). Muszę kiedyś porównać długość Forum Romanum...
Flavia, jak będziesz w Rzymie, możesz przejść z jednego końca Forum na drugi i policzyć kroki?
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Re: Assassin's Creed
Hahah, też tak robiłem. Byłem także we wnętrzu Pałacu Dożów poprzez oficjalne virtual tour :DKeeper in Training pisze:Mały off-topic - polecam spacerki przez Google World View. W ten sposób nie będąc w Wiecznym Mieście, obejrzałam sobie parę ciekawych zakątków, w tym wmurowanych w kamienicę płaskorzeźb.Caer pisze:Rzymu, co prawda, z Eziem nie poznawałam, ale muszę przyznać, że znajomość mapy z gry ułatwiła mi poruszanie się po (części) Wiecznego Miasta (niestety, Zamek Anioła wewnątrz wygląda zupełnie inaczej . I Kaplica Sykstyńska też nie została wiernie odtworzona (ale to może ze względu na "prawa autorskie")). Muszę kiedyś porównać długość Forum Romanum...
Flavia, jak będziesz w Rzymie, możesz przejść z jednego końca Forum na drugi i policzyć kroki?
Re: Assassin's Creed
Dla mnie to było takie ordynarne rozbijanie klimatu. Szczytem wszytskiego było to "łażenie po powierzchniach" w AC Revelations i ta głupia wyspa Animusa.Flavia pisze:Hmm, mnie akurat to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie - cieszyłam się, że historia Desmonda wreszcie doczekała się jakiegoś rozwinięcia, bo w AC1 faktycznie traktowana była mocno po macoszemu, wręcz jakby wciśnięto ją na chama, byle tylko odróżnić AC od gier historycznych.helmutt pisze:Co wciąż razi - sekwencje współczesne. Może nie są one tak na chama wsadzone jak w AC1 - gdzie idziesz sobie ulicami Akki, chłonąc atmosferę Ziemi Świętej, a tu "świzdu-gwizdu" budzisz się w wieżowcu korporacji i wysłuchujesz napuszonej pseudofilozofii tego profesorka - ale moim zdaniem całkiem doskonale AC2 by się bronił bez głupkowatego Desmonda i jego paczki.
Ponoć w AC4 Black Flag w ogóle zrezygnowano z sekwencji anumisowych - nie wiem, nie grałem jeszcze i pewnie długo nie zagram (sprzęt z innej epoki).
Raczej jest to takie "inspired by". Z tamtych czasów raczej nie zachowały się jakieś dokładne mapy, tak samo Wenecja czy Florencja z AC2 - przeważnie w grach dziejących się w autentycznych miastach (np. seria Driver) miasta są mniej czy bardziej uproszczone. Nawet jak na możliwości dzisiejszych komputerów cyfrowe odtworzenie takiego dużego miasta, zajmującego wielką powierzchnię z wszystkimi ulicami, zaułkami, budynkami - to jednak jest za wiele.Co do tych miast w AC - ciekawi mnie, czy faktycznie są wiernie odtworzone, czy to jednak wariacje na temat. Ktoś z graczy był i może potwierdzić? Chyba są dość wierne, a przynajmniej sprawiają dobre wrażenie, gdyż mgliście przypominam sobie, że któraś z gazet zamieściła kiedyś zrzut z AC1 przy artykule o Jerozolimie
Tak czy inaczej AC2 z dodatkami jest w mojej ścisłej "Top Ten" No i AC1 też ze względu na sentyment.
"Hammerite - na metal!"
Re: Assassin's Creed
AC4 to nie o assasynach gra a o piratach. Serio wywalić wątek AC i tych templariuszy i zrobić czysto piracką grę mogli.
Re: Assassin's Creed
Nie ucina się kurze złotych jajek.... czy jakoś takraven4444 pisze:AC4 to nie o assasynach gra a o piratach. Serio wywalić wątek AC i tych templariuszy i zrobić czysto piracką grę mogli.
Gra o jakichś tam piratach sprzedałaby się o wiele słabiej niż gra o piratach-asasynach walczących z templariuszami
"Hammerite - na metal!"