Mój projekt też :)
Moderator: SPIDIvonMARDER
Re: Mój projekt też :)
A ja nie będę mówił że te opowiadanie jest za krótkie, bo sam piszę takie krótkie opowiadanie.
Re: Mój projekt też :)
Jak dla mnie to wcale nie jest ani głupie, ani źle napisane. Zwyczajna bajka. Można nawet ją dzieciom opowiadać. Jak na 13 lat to dość dobrze.
Re: Mój projekt też :)
13 lat!? Ano tak. Podpisane było 1C więc myślałem że 1 podstawówki
- SPIDIvonMARDER
- Garrett
- Posty: 5184
- Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
- Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Mój projekt też :)
Nim przejdę do właściwej treści postu... słowo wstępu. Koniecznie proszę o przeczytanie! Zwłaszcza, że post dotyczy mojej chorej wyobraźni :D
Wstęp:
Dawno dawno temu miałem sen, w którym Garrett był w Egipcie i starał się tam coś ukraść.
Po obudzeniu się stwierdziłem, że to genialny materiał na opowieść, książkę czy grę komputerową: Garrett przemykający się bliskowschodnimi uliczkami, okradający pałace, świątynie i grobowce...
...pomnę tylko, że ta wizja powstała dużo przed Assasins Creedem, czyli nie ma mowy tu o żadnej inspiracji!
... a wśród nich egipska magia i mitologia, żywa i namacalna.
Od tej chwili, dzień w dzień przed zaśnięciem, w drodze do szkoły, na lekcjach i wszędzie tam, gdzie się nudziłem, w myślach układałem tę opowieść.
Garrett w niej zaczął aktywnie działać na dworze królewskim (Faraon, Kleopatra IX miała wiele interesów, które mógł załatwić tylko wykwalifikowany złodziej), a także wśród innych Egipcjan (może niektórzy pamiętają Marena, kumpla Garretta z moich opowiadań. Raz jest powiedziane, że został oddany jakiemuś egipskiemu kupcowi jako niewolnik... właśnie z nim Garrett spotyka się w samym kraju nad Nilem).
Jednak esencją tej opowieści była mitologia. Tajemniczy obcokrajowiec i niesłychanym talencie wzbudził zainteresowanie nawet wśród bogów, którzy postanowili go wykorzystać do załatwiania swoich spraw.
Nawiązują przyjaźń z Garrettem, a szczególnie Złodzieja, Którego Nikt Nigdy Nie Widział upodobali sobie Horus, Seth i Anubis. Nabierają do niego zaufania i wysyłają w misje nawet do DAT -> kraju umarłych.
Tę opowieść kontynuowałem przez rok z ogonem, a potem zaprzestałem. Minęło znowu trochę czasu i zacząłem o Garrettcie pisać, więc zacząłem o nim układać inne opowieści. Jednak do tej egipskiej rysowałem mapy, portrety... i mity. Oto jeden z nich, chyba najciekawszy:
W dawnych czasach, kiedy pierwsze mity ujrzały światło dzienne, Zły Seth zazdrościł tronu swojemu bratu Dobremu Ozyrysowi. Czuł się poszkodowany, wszak był tylko o jeden dzień młodszy, a nie dano mu władzy nawet nad najmniejszym nomem Egiptu!
Nienawiść pogłębiło pewne przykre wydarzenie.
Jednego dnia Ozyrys postanowił zatroszczyć się o potomka wraz ze swoją żoną Izydą. Jednak popełnił błąd i kochał się z jej siostrą bliźniaczką Neftyda, prawowitą żoną Setha. Z tego aktu narodził się syn - Anubis. Jednak nie wiadomo, czyj on był, gdyż swa szakalą głową nie przypominał żadnego z potencjalnych ojców, wszak Seth też w tym czasie zbliżył się do swej pani.
Neftyda w strachu przed gniewem męża porzuciła dziecko, a Izyda je przygarnęła.
Seth jednak ponownie zatroszczył się o potomka, który jednak po narodzinach szybko zniknął w tajemniczych okolicznościach...
Bóg Zła skupił się teraz na podstępnym przejęciu tronu... ale to już inna historia...
(teraz zaczyna się część wymyślona w 100% przeze mnie)
W czasach już nam tak nie odległych, Złodziej Garrett cieszył się szacunkiem wielu bogów, nawet sam Re chętnie go widział na audiencjach u siebie.
Właśnie w czasie jednej z nich, w której brał udział także Anubis, Horus i Seth, wydarzyła się rzecz niespotykana. Do sali tronowej wpadł nieznajomy bóg, podobny jak dwie krople wody do Anubisa, dorównujący mu nawet wzrostem (co jest rzeczą niezwykłą).
Obcy rozejrzał się dzikim wzrokiem po sali i błyskawicznie rzucił na Horusa. Kotłowali się chwile na podłodze, aż napastnik zaczął dusić boga-sokoła. Wtedy Seth i Anubis odciągnęli go od pokonanego i unieruchomili.
Nieznajomy zaczął mówić o zemście i o zadaniu, jakie mu wyznaczono. Miał odnaleźć i zabić Horusa, dziedzica Ozyrysa, który był ostatnim zagrożeniem dla Setha.
Wtedy też Seth rozpoznał swojego syna, Asetana. Odnalazł się po tylu tysiącach lat, nieświadomy co się działo w tym czasie.
Garrett wraz z Asetan też znaleźli wspólny temat. Okazało się, że bóg również ceni sobie metody pracy złodzieja i cechy, takie jak instynkt i odwagę.
Po jakimś czasie Asetan został mianowany bogiem odwagi, zmysłu bojowego i instynktu, patronem myśliwych, żołnierzy i innych, którzy wykorzystali powyższe cechy. Niejako również sprytu, dlatego i złodzieje czuli, że zyskali nowego opiekuna.
Minęło kilka miesięcy, w Tebach powstała wielka świątynia-twierdza Asetana, a on sam doczekał się swojego pałacu i tronu w Dat. Pewnego dnia otrzymał ciekawe zadanie. Miał odnaleźć pewnego uczonego demona, zamieszkującego najodleglejsze rubieże Dat, gdzie żyją potwory groźne nawet dla bogów.
Bóg odwagi nie wahał się nawet chwili i od razu wyruszył na wyprawę. Pozwolił iść ze sobą Garrettowi, gdyż wcześniej ten wygrał w zakładzie u niego przysługę.
Asetan powiększył Garretta do swoich rozmiarów (bogowie mają średnia ponad 20 metrów wzrostu) i poszli ku nieznanemu.
Długo szukali tropu. Szczęśliwie, niebezpieczeństwa świadomie ich unikały, nie chcąc stawać do konfrontacji z bogiem. Jednak jedno z nich odnalazło w sobie dość agresji...
Epop, jeden z węzy, do których rodu należał Apopis, zaatakował Asetana. Wynurzył się błyskawicznie z ziemi, a z jego rubinowych kłów trysnął szkarłatny promień niczym krew. Ugodził on w oczy boga, a ten padł oszołomiony na ziemię. Garrett błyskawicznie wyjął łuk i strzałę, na końcu której zamocowano magiczny kryształ ognia. Strzelił idealnie w podniebienie gada, który krzyknął w swym wężowym języku po czym zniknął pod ziemią.
Asetan zdjął rękę z czoła ukazując dwie dziury wypalone przez jad. Stracił wzrok... Garrett wyjął z kieszeni biała chustkę i obwiązał mu oczodoły.
Asetan nie odzywał się... nie mógł wprost wyrazić swojego żalu. Siedział na ziemi i być może by zapłakał, lecz nie miał czym. Podszedł do nich niewielki demon, przypominający Thota ? boga mądrości. Okazał się szukaną przez nich postacią, która obiecała pomóc Garrettowi zaprowadzić Asetana do domu.
Na miejscu nikt nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Minęło już dawno czasy, kiedy to bogowie się zmieniali... jednogłośnie stwierdzono, że odzyskanie wzroku jest dla Asetana niemalże niemożliwe, jad był zbyt silny i antidotum na niego byłoby niezwykle trudne do zdobycia. Ku powszechnemu zdziwieniu, Asetan pogodził już się z tą myślą i nie chciał nawet próbować. Stwierdził, że za pomocą węchu i słuchu (co mu się bardzo wyostrzyły) jest w stanie wystarczająco poznawać świat.
Stał się zatem też patronem ślepców, a uzyskał większa władzę nad węchem i słuchem. Nawet jego symbolami stałą się ta biała opaska, której już nigdy nie zdjął ? wyjątkowy dar od człowieka, oraz złote ucho. Nawet jego berło Was miało oczy przewiązane biała chustą, a wydłużone złote uszy.
Tak minął pierwszy okres nowego, prawdziwego życia boga Asetana. To nie jest jedyny mit o nim, lecz inne opowiem innym razem...
http://spidivonmarder.deviantart.com/ar ... -133368666 <-Asetan, portret
Wstęp:
Dawno dawno temu miałem sen, w którym Garrett był w Egipcie i starał się tam coś ukraść.
Po obudzeniu się stwierdziłem, że to genialny materiał na opowieść, książkę czy grę komputerową: Garrett przemykający się bliskowschodnimi uliczkami, okradający pałace, świątynie i grobowce...
...pomnę tylko, że ta wizja powstała dużo przed Assasins Creedem, czyli nie ma mowy tu o żadnej inspiracji!
... a wśród nich egipska magia i mitologia, żywa i namacalna.
Od tej chwili, dzień w dzień przed zaśnięciem, w drodze do szkoły, na lekcjach i wszędzie tam, gdzie się nudziłem, w myślach układałem tę opowieść.
Garrett w niej zaczął aktywnie działać na dworze królewskim (Faraon, Kleopatra IX miała wiele interesów, które mógł załatwić tylko wykwalifikowany złodziej), a także wśród innych Egipcjan (może niektórzy pamiętają Marena, kumpla Garretta z moich opowiadań. Raz jest powiedziane, że został oddany jakiemuś egipskiemu kupcowi jako niewolnik... właśnie z nim Garrett spotyka się w samym kraju nad Nilem).
Jednak esencją tej opowieści była mitologia. Tajemniczy obcokrajowiec i niesłychanym talencie wzbudził zainteresowanie nawet wśród bogów, którzy postanowili go wykorzystać do załatwiania swoich spraw.
Nawiązują przyjaźń z Garrettem, a szczególnie Złodzieja, Którego Nikt Nigdy Nie Widział upodobali sobie Horus, Seth i Anubis. Nabierają do niego zaufania i wysyłają w misje nawet do DAT -> kraju umarłych.
Tę opowieść kontynuowałem przez rok z ogonem, a potem zaprzestałem. Minęło znowu trochę czasu i zacząłem o Garrettcie pisać, więc zacząłem o nim układać inne opowieści. Jednak do tej egipskiej rysowałem mapy, portrety... i mity. Oto jeden z nich, chyba najciekawszy:
W dawnych czasach, kiedy pierwsze mity ujrzały światło dzienne, Zły Seth zazdrościł tronu swojemu bratu Dobremu Ozyrysowi. Czuł się poszkodowany, wszak był tylko o jeden dzień młodszy, a nie dano mu władzy nawet nad najmniejszym nomem Egiptu!
Nienawiść pogłębiło pewne przykre wydarzenie.
Jednego dnia Ozyrys postanowił zatroszczyć się o potomka wraz ze swoją żoną Izydą. Jednak popełnił błąd i kochał się z jej siostrą bliźniaczką Neftyda, prawowitą żoną Setha. Z tego aktu narodził się syn - Anubis. Jednak nie wiadomo, czyj on był, gdyż swa szakalą głową nie przypominał żadnego z potencjalnych ojców, wszak Seth też w tym czasie zbliżył się do swej pani.
Neftyda w strachu przed gniewem męża porzuciła dziecko, a Izyda je przygarnęła.
Seth jednak ponownie zatroszczył się o potomka, który jednak po narodzinach szybko zniknął w tajemniczych okolicznościach...
Bóg Zła skupił się teraz na podstępnym przejęciu tronu... ale to już inna historia...
(teraz zaczyna się część wymyślona w 100% przeze mnie)
W czasach już nam tak nie odległych, Złodziej Garrett cieszył się szacunkiem wielu bogów, nawet sam Re chętnie go widział na audiencjach u siebie.
Właśnie w czasie jednej z nich, w której brał udział także Anubis, Horus i Seth, wydarzyła się rzecz niespotykana. Do sali tronowej wpadł nieznajomy bóg, podobny jak dwie krople wody do Anubisa, dorównujący mu nawet wzrostem (co jest rzeczą niezwykłą).
Obcy rozejrzał się dzikim wzrokiem po sali i błyskawicznie rzucił na Horusa. Kotłowali się chwile na podłodze, aż napastnik zaczął dusić boga-sokoła. Wtedy Seth i Anubis odciągnęli go od pokonanego i unieruchomili.
Nieznajomy zaczął mówić o zemście i o zadaniu, jakie mu wyznaczono. Miał odnaleźć i zabić Horusa, dziedzica Ozyrysa, który był ostatnim zagrożeniem dla Setha.
Wtedy też Seth rozpoznał swojego syna, Asetana. Odnalazł się po tylu tysiącach lat, nieświadomy co się działo w tym czasie.
Garrett wraz z Asetan też znaleźli wspólny temat. Okazało się, że bóg również ceni sobie metody pracy złodzieja i cechy, takie jak instynkt i odwagę.
Po jakimś czasie Asetan został mianowany bogiem odwagi, zmysłu bojowego i instynktu, patronem myśliwych, żołnierzy i innych, którzy wykorzystali powyższe cechy. Niejako również sprytu, dlatego i złodzieje czuli, że zyskali nowego opiekuna.
Minęło kilka miesięcy, w Tebach powstała wielka świątynia-twierdza Asetana, a on sam doczekał się swojego pałacu i tronu w Dat. Pewnego dnia otrzymał ciekawe zadanie. Miał odnaleźć pewnego uczonego demona, zamieszkującego najodleglejsze rubieże Dat, gdzie żyją potwory groźne nawet dla bogów.
Bóg odwagi nie wahał się nawet chwili i od razu wyruszył na wyprawę. Pozwolił iść ze sobą Garrettowi, gdyż wcześniej ten wygrał w zakładzie u niego przysługę.
Asetan powiększył Garretta do swoich rozmiarów (bogowie mają średnia ponad 20 metrów wzrostu) i poszli ku nieznanemu.
Długo szukali tropu. Szczęśliwie, niebezpieczeństwa świadomie ich unikały, nie chcąc stawać do konfrontacji z bogiem. Jednak jedno z nich odnalazło w sobie dość agresji...
Epop, jeden z węzy, do których rodu należał Apopis, zaatakował Asetana. Wynurzył się błyskawicznie z ziemi, a z jego rubinowych kłów trysnął szkarłatny promień niczym krew. Ugodził on w oczy boga, a ten padł oszołomiony na ziemię. Garrett błyskawicznie wyjął łuk i strzałę, na końcu której zamocowano magiczny kryształ ognia. Strzelił idealnie w podniebienie gada, który krzyknął w swym wężowym języku po czym zniknął pod ziemią.
Asetan zdjął rękę z czoła ukazując dwie dziury wypalone przez jad. Stracił wzrok... Garrett wyjął z kieszeni biała chustkę i obwiązał mu oczodoły.
Asetan nie odzywał się... nie mógł wprost wyrazić swojego żalu. Siedział na ziemi i być może by zapłakał, lecz nie miał czym. Podszedł do nich niewielki demon, przypominający Thota ? boga mądrości. Okazał się szukaną przez nich postacią, która obiecała pomóc Garrettowi zaprowadzić Asetana do domu.
Na miejscu nikt nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Minęło już dawno czasy, kiedy to bogowie się zmieniali... jednogłośnie stwierdzono, że odzyskanie wzroku jest dla Asetana niemalże niemożliwe, jad był zbyt silny i antidotum na niego byłoby niezwykle trudne do zdobycia. Ku powszechnemu zdziwieniu, Asetan pogodził już się z tą myślą i nie chciał nawet próbować. Stwierdził, że za pomocą węchu i słuchu (co mu się bardzo wyostrzyły) jest w stanie wystarczająco poznawać świat.
Stał się zatem też patronem ślepców, a uzyskał większa władzę nad węchem i słuchem. Nawet jego symbolami stałą się ta biała opaska, której już nigdy nie zdjął ? wyjątkowy dar od człowieka, oraz złote ucho. Nawet jego berło Was miało oczy przewiązane biała chustą, a wydłużone złote uszy.
Tak minął pierwszy okres nowego, prawdziwego życia boga Asetana. To nie jest jedyny mit o nim, lecz inne opowiem innym razem...
http://spidivonmarder.deviantart.com/ar ... -133368666 <-Asetan, portret
Ostatnio zmieniony 17 sierpnia 2009, 22:40 przez SPIDIvonMARDER, łącznie zmieniany 2 razy.
Re: Mój projekt też :)
:DSPIDIvonMARDER pisze: Asetan został mianowany bogiem odwagi, zmysłu bojowego i odwagi
Ale poza tym, całkiem w pytkę.
- SPIDIvonMARDER
- Garrett
- Posty: 5184
- Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
- Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
- Płeć:
- Kontakt:
- SPIDIvonMARDER
- Garrett
- Posty: 5184
- Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
- Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Mój projekt też :)
Nie umiem pisać wierszy... jednak pomimo tego (co niektórzy nazwaliby błędem) staram sie coś naskrobać. Jak chcecie, to mogę kilka zamieścić.
Rymowanki i białe... różne wychodzą. Ten jest akurat blady:
Ocieram się o inny świat
Co pięknem mnie zachwyca i drażni.
Inny, dziwny, tajemniczy.
Niczym druga strona lustra, gdzie go ukryto.
Widzę go i czuję
Choć dotknąć nie mogę.
Słyszę i kocham, myślę i marzę.
Chcę tam wejść, zamieszkać i zapomnieć o starym.
Lecz zimne szkło puścić nie chce.
Czy to zazdrość?
Czy to niechęć?
Czy aż tak nie pasuję?
Czemu nie pozwalasz mi dotknąć aksamitu?
Czemu przekroczyć granicy nie mogę?
Czemu muszę żyć pod bramą, bez szansy wyboru drogi?
Lecz zimna naga toń nie odpowiada.
Snuję się i tęsknię, moje przekleństwo i błogość.
Wciąż patrzę, choć to ponoć jest głupota.
Lecz nie umiem już inaczej, jak siąść, płakać i marzyć.
Gdyż ze wszystkich kluczy mi już tylko sen pozostał.
Rymowanki i białe... różne wychodzą. Ten jest akurat blady:
Ocieram się o inny świat
Co pięknem mnie zachwyca i drażni.
Inny, dziwny, tajemniczy.
Niczym druga strona lustra, gdzie go ukryto.
Widzę go i czuję
Choć dotknąć nie mogę.
Słyszę i kocham, myślę i marzę.
Chcę tam wejść, zamieszkać i zapomnieć o starym.
Lecz zimne szkło puścić nie chce.
Czy to zazdrość?
Czy to niechęć?
Czy aż tak nie pasuję?
Czemu nie pozwalasz mi dotknąć aksamitu?
Czemu przekroczyć granicy nie mogę?
Czemu muszę żyć pod bramą, bez szansy wyboru drogi?
Lecz zimna naga toń nie odpowiada.
Snuję się i tęsknię, moje przekleństwo i błogość.
Wciąż patrzę, choć to ponoć jest głupota.
Lecz nie umiem już inaczej, jak siąść, płakać i marzyć.
Gdyż ze wszystkich kluczy mi już tylko sen pozostał.
Ostatnio zmieniony 03 września 2009, 22:02 przez SPIDIvonMARDER, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Mój projekt też :)
Super, też chcę tak pisać...
- SPIDIvonMARDER
- Garrett
- Posty: 5184
- Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
- Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Mój projekt też :)
Wczoraj o pierwszej w nocy naszła mnie wena, by opisać pewną przykrą sytaucję z mojego życia:
Prolog:
Choć przysięgę złożyłem przed Bogiem
Choć warunki postawiłem twarde
Teraz z bólem w brodę pluję sobie
Jakież nasze plany są marne!
Chciałem czystym pozostać
Czyste sumienie, czyste serce
Światu nie udałem sprostać
W do upodlenia stanąłem kolejce
*
To wszystko przeze mnie!
Zgubiła własna naiwność
Ale ja te go nie chcę!
W życiu żalu mam dość!
Trzykrotnie odrzucony
Niezliczenie wzgardzony
Obiecałem, że nikt przeze mnie łzy nie uroni
Aż bezlitosna śmierć nas do tego nie skłoni
Nie wierzyłem...
*
Słoneczny dzień
Munduru zieleń w oczach gra
Namiotu cień
Na berecie każdy orła ma
Szukałem twarzy
Którym mógłbym zaufać
Tobą mógł być każdy
Kształt losu zaczął się wykuwać
Spojrzałaś o raz za dużo
Już ci zadano cios
Serce przebito różą
Usłyszałem wezwania głos
Nie wierzyłem, że to się zdarzy
Nie życzyłem nikomu
Zamknięty wewnątrz swych marzeń
Powróciłem z frontu do domu
*
Myślałem, że to koniec już
Jakich to milion dziennie
Ale ty sięgnęłaś po nóż
Owładnięta sercem namiętnie
Płaczesz, śnisz, przeklinasz
Ja ślepy nadal patrzę
Codziennie na nowo się zabijasz
Nim czas twoje rany zatrze
Dokąd ta droga prowadzi?
Co na jej końcu tkwi?
Oboje połączeni w zdradzie
Każdy o kim innym śni
Epilog:
Wiersze kłamią zawsze
Z losem się mijają
A on solą nasze rany natrze
One już tylko do nauki się nadają.
Prolog:
Choć przysięgę złożyłem przed Bogiem
Choć warunki postawiłem twarde
Teraz z bólem w brodę pluję sobie
Jakież nasze plany są marne!
Chciałem czystym pozostać
Czyste sumienie, czyste serce
Światu nie udałem sprostać
W do upodlenia stanąłem kolejce
*
To wszystko przeze mnie!
Zgubiła własna naiwność
Ale ja te go nie chcę!
W życiu żalu mam dość!
Trzykrotnie odrzucony
Niezliczenie wzgardzony
Obiecałem, że nikt przeze mnie łzy nie uroni
Aż bezlitosna śmierć nas do tego nie skłoni
Nie wierzyłem...
*
Słoneczny dzień
Munduru zieleń w oczach gra
Namiotu cień
Na berecie każdy orła ma
Szukałem twarzy
Którym mógłbym zaufać
Tobą mógł być każdy
Kształt losu zaczął się wykuwać
Spojrzałaś o raz za dużo
Już ci zadano cios
Serce przebito różą
Usłyszałem wezwania głos
Nie wierzyłem, że to się zdarzy
Nie życzyłem nikomu
Zamknięty wewnątrz swych marzeń
Powróciłem z frontu do domu
*
Myślałem, że to koniec już
Jakich to milion dziennie
Ale ty sięgnęłaś po nóż
Owładnięta sercem namiętnie
Płaczesz, śnisz, przeklinasz
Ja ślepy nadal patrzę
Codziennie na nowo się zabijasz
Nim czas twoje rany zatrze
Dokąd ta droga prowadzi?
Co na jej końcu tkwi?
Oboje połączeni w zdradzie
Każdy o kim innym śni
Epilog:
Wiersze kłamią zawsze
Z losem się mijają
A on solą nasze rany natrze
One już tylko do nauki się nadają.
Re: Mój projekt też :)
No to proszę, skrobnę coś od siebie.
Hmm... Spidi, Ty jesteś wojskowym, prawda? Muszę przyznać, że tacy ludzie zawsze kojażyli mi się z nieukami, takimi, których do żadnej innej pracy nikt nigdzie nie chciał zatrudnić. Ty jesteś świetnym przykładem, który rujnuje moją teorię.
Wspaniały z ciebie literat. Nie dość, że piszesz dobre opowiadania, zawsze z ciekawymi, dopracowanymi i czasami odmiennymi pomysłami, to do tego okazało się, że wspaniały z ciebie poeta.
Umiesz umiejętnie i treśliwie napisać jakąś historię, nie gubiąc przy tym rytmu i rymów, co bardzo sobie cenię. W temacie o Rymowankach, gdzie wielokrotnie pokazałeś już swoje umiejętności opisując poszczególne misje, pokazałeś na co cię stać, ale ten ostatni wiersz, w której opisałeś tą przykrą sytuację z twojego życia.. Rewelacja! Zainspirowałeś mnie do utworzenia czegoś podobnego mojej dziewczynie (chociaż moja historia, choć też prawdziwa, zakończyła się o wiele bardziej szczęśliwo, niż twoja )
Oby tak dalej!
Hmm... Spidi, Ty jesteś wojskowym, prawda? Muszę przyznać, że tacy ludzie zawsze kojażyli mi się z nieukami, takimi, których do żadnej innej pracy nikt nigdzie nie chciał zatrudnić. Ty jesteś świetnym przykładem, który rujnuje moją teorię.
Wspaniały z ciebie literat. Nie dość, że piszesz dobre opowiadania, zawsze z ciekawymi, dopracowanymi i czasami odmiennymi pomysłami, to do tego okazało się, że wspaniały z ciebie poeta.
Umiesz umiejętnie i treśliwie napisać jakąś historię, nie gubiąc przy tym rytmu i rymów, co bardzo sobie cenię. W temacie o Rymowankach, gdzie wielokrotnie pokazałeś już swoje umiejętności opisując poszczególne misje, pokazałeś na co cię stać, ale ten ostatni wiersz, w której opisałeś tą przykrą sytuację z twojego życia.. Rewelacja! Zainspirowałeś mnie do utworzenia czegoś podobnego mojej dziewczynie (chociaż moja historia, choć też prawdziwa, zakończyła się o wiele bardziej szczęśliwo, niż twoja )
Oby tak dalej!
- SPIDIvonMARDER
- Garrett
- Posty: 5184
- Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
- Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Mój projekt też :)
Nie wiem jakim cudem, ale dopiero teraz zauważyłem Twoją wiadomość :D
Jestem oczarowany tymi ciepłymi słowami, choć z tą rytmiką chyba lekko przesadzasz, mam tutaj dużo pracy
Cieszę się, że moje prace czasem kogoś do czegoś inspirują, to chyba jest najlepsze wyróżnienie dla artysty. Nie medal, nie puchar, nawet nie komplement.
Ale... "to było tak fajne, że sam chciałbym coś takiego napisać, coś wykorzystać, poszerzyć czy stworzyć własną wersję". Przynajmniej tak czuję... wszak mile słowo może być tylko dyplomacją (oczywiście nikomu tego nie zarzucam, jednak sami przyznacie że tak się często zdarza), a stworzenie pracy inspirowanej czyimś dziełem to materialny dowód uznania :D
Tak samo sen czy głębsza rozmowa o czymś. Wtedy ma się pewność, że ktoś to wnikliwie przeczytał... a nie nawet nie zerknął i "Bardzo ładne kochanie, idź się bawić".
A co do tego wojska, to w samym wojsku nie byłem, jedynie na obozach paramilitarnych organizowanych przez LOK z ramienia i pomocy Wojska Polskiego. Ogólnie rzecz biorąc można to nazwać obozem przygotowawczym do służby wojskowej.
Jednak interesuję się takimi tematami.
Tak przy okazji, całkiem świeże, to piosenka i można śpiewać na tę melodię
PĘKNIĘTA ZBROJA
Dałeś mi panie Zbroję
Dawny kuł płatnerz ją
W wielu pogięta bojach
Wielu ochrzczona krwią
Jej potęgi nie rozumiem
Wielkość mi niepojęta
Patrzę tak jak umiem
Lecz jest nazbyt święta
Refren:
I choć,
pękła i krwawi z ran
zniszczona w wielu dawnych bojach
To przecież w życiu ważna nam
Zbroja
Podejmuję to wyzwanie
Ślubuję rozjaśnić mrok
Nielekkie to zadanie
I czynię pierwszy krok
Palcem czytam jej runy
Przecieram plamy krwi
I choć potu leją się strugi
To i tak tajemnica śpi
Powtórz refren
Lecz niestrudzenie szukam!
Nie opuszczam jej na krok!
Powoli słowa dukam
Rozjaśniam stary mrok
I widzę strzeliste wieże
Dawnych mnichów śpiew
Granic skrzydlaty rycerz strzeże
Nadal przeraża jego gniew
Powtórz refren
Lecz baśń się kończy źle
Korona spada na bruk
I choć tylu rzekło NIE!
Śmiał się tylko czarny kruk
W chmurach promień Słońca
Chwyciły go wierne dłonie
Zapowiedź niewoli końca
I złoto wraca na skronie
Dalej nic nie widzę
Krew zasłania wszystko
Zbrodni nienawidzę
A ona jest tak blisko!
Powtórz refren
*
Run na jednym pancerzu tyle
Kto by je spamiętał
Że choć dumne, to tak zniszczone
Wstęga całkiem wymięta
Z takim zapałem w niej walczono
Ciosy jeden po drugim
Aż pękł jej tors z koroną
I krwi trysnęły strugi
*
Dziś stoi w wielkim muzeum
Pod nią ładnie wykrojona kartka.
Każdy ją czyta, nie rozumie, uczy na pamięć.
Nie chce znać prawd, nie chce zakrzepłej krwi smakować.
I zapominają wtedy o niej, wszak kogo obchodzi grat?
Złom i śmieć, choć taki ładny.
Dziś już niepraktycznie, niepotrzebna.
I choć niektórzy nadal jej używają
To nie ku szczytnym celom, a do walki swojej małej...
A ona chce tylko pamięci i zrozumienia
By nie była dla nas obojętna
Byśmy nie brali jej jak karzą, tylko sami czytali
Sami pisali
Sami myśleli.
I szanowali.
Powtórz refren
Zbroja...
Zbroja...
Mały konkursik, nagrodą jest czekolada ;P
O czym jest ta piosenka? Podpowiedzią może być pierwsza zwrotka, cytat z piosenki pewnego wielkiego polskiego poety
Co o niej myślicie?
Jestem oczarowany tymi ciepłymi słowami, choć z tą rytmiką chyba lekko przesadzasz, mam tutaj dużo pracy
Cieszę się, że moje prace czasem kogoś do czegoś inspirują, to chyba jest najlepsze wyróżnienie dla artysty. Nie medal, nie puchar, nawet nie komplement.
Ale... "to było tak fajne, że sam chciałbym coś takiego napisać, coś wykorzystać, poszerzyć czy stworzyć własną wersję". Przynajmniej tak czuję... wszak mile słowo może być tylko dyplomacją (oczywiście nikomu tego nie zarzucam, jednak sami przyznacie że tak się często zdarza), a stworzenie pracy inspirowanej czyimś dziełem to materialny dowód uznania :D
Tak samo sen czy głębsza rozmowa o czymś. Wtedy ma się pewność, że ktoś to wnikliwie przeczytał... a nie nawet nie zerknął i "Bardzo ładne kochanie, idź się bawić".
A co do tego wojska, to w samym wojsku nie byłem, jedynie na obozach paramilitarnych organizowanych przez LOK z ramienia i pomocy Wojska Polskiego. Ogólnie rzecz biorąc można to nazwać obozem przygotowawczym do służby wojskowej.
Jednak interesuję się takimi tematami.
Tak przy okazji, całkiem świeże, to piosenka i można śpiewać na tę melodię
PĘKNIĘTA ZBROJA
Dałeś mi panie Zbroję
Dawny kuł płatnerz ją
W wielu pogięta bojach
Wielu ochrzczona krwią
Jej potęgi nie rozumiem
Wielkość mi niepojęta
Patrzę tak jak umiem
Lecz jest nazbyt święta
Refren:
I choć,
pękła i krwawi z ran
zniszczona w wielu dawnych bojach
To przecież w życiu ważna nam
Zbroja
Podejmuję to wyzwanie
Ślubuję rozjaśnić mrok
Nielekkie to zadanie
I czynię pierwszy krok
Palcem czytam jej runy
Przecieram plamy krwi
I choć potu leją się strugi
To i tak tajemnica śpi
Powtórz refren
Lecz niestrudzenie szukam!
Nie opuszczam jej na krok!
Powoli słowa dukam
Rozjaśniam stary mrok
I widzę strzeliste wieże
Dawnych mnichów śpiew
Granic skrzydlaty rycerz strzeże
Nadal przeraża jego gniew
Powtórz refren
Lecz baśń się kończy źle
Korona spada na bruk
I choć tylu rzekło NIE!
Śmiał się tylko czarny kruk
W chmurach promień Słońca
Chwyciły go wierne dłonie
Zapowiedź niewoli końca
I złoto wraca na skronie
Dalej nic nie widzę
Krew zasłania wszystko
Zbrodni nienawidzę
A ona jest tak blisko!
Powtórz refren
*
Run na jednym pancerzu tyle
Kto by je spamiętał
Że choć dumne, to tak zniszczone
Wstęga całkiem wymięta
Z takim zapałem w niej walczono
Ciosy jeden po drugim
Aż pękł jej tors z koroną
I krwi trysnęły strugi
*
Dziś stoi w wielkim muzeum
Pod nią ładnie wykrojona kartka.
Każdy ją czyta, nie rozumie, uczy na pamięć.
Nie chce znać prawd, nie chce zakrzepłej krwi smakować.
I zapominają wtedy o niej, wszak kogo obchodzi grat?
Złom i śmieć, choć taki ładny.
Dziś już niepraktycznie, niepotrzebna.
I choć niektórzy nadal jej używają
To nie ku szczytnym celom, a do walki swojej małej...
A ona chce tylko pamięci i zrozumienia
By nie była dla nas obojętna
Byśmy nie brali jej jak karzą, tylko sami czytali
Sami pisali
Sami myśleli.
I szanowali.
Powtórz refren
Zbroja...
Zbroja...
Mały konkursik, nagrodą jest czekolada ;P
O czym jest ta piosenka? Podpowiedzią może być pierwsza zwrotka, cytat z piosenki pewnego wielkiego polskiego poety
Co o niej myślicie?
Re: Mój projekt też :)
Ciężko u mnie na interpretacji (dlatego jestem na mat-fizie), ale wydaje mi się, że chodzi tutaj o nasz naród, czyli Polskę!
- SPIDIvonMARDER
- Garrett
- Posty: 5184
- Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
- Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Mój projekt też :)
Odpowiedź:
PS: do napisania tego skłonił mnie niezwykły komiks, wydany przez ŚK:
Powstanie 44
zaiwerający kilka krótkich historii powstańczych... utrzymanych w klimatach fantasy i sf! Niezwykle głębokie, wzruszające i refleksyjne. Szczerze polecam, tylko 30 zł.
► Pokaż Spoiler
Powstanie 44
zaiwerający kilka krótkich historii powstańczych... utrzymanych w klimatach fantasy i sf! Niezwykle głębokie, wzruszające i refleksyjne. Szczerze polecam, tylko 30 zł.
- Keeper in Training
- Arcykapłan
- Posty: 1409
- Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
- Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
- Kontakt:
Re: Mój projekt też :)
Rysować może każdy. Zależy, czy chodzi o pastele suche, tłuste, kredki miękkie, twarde, ołówki... Do Thief'a i jego klimatu najbardziej na miejscu wydaje się ołówek, węgiel, PORZĄDNE kredki, np. z Koh-I-Noora. Twórczość, dobrze, tylko jaka? Obrazki najlepsze są "w realu". Zdjęcie czy Paint nie zastąpią (w moim odczuciu) zwykłej kartki. Opowiadania są, ale niewiele osób pisze poezję. Dlaczego? Czy na Twojej stronie, Caer, będzie dział z poezją? Jeśli interesuje Cię haiku czy wiersze w zdecydowanie prostym stylu, mogę przesłać. Pytanie, czy chcesz dostawać wiersze (i to w moim wydaniu, powiedzmy otwarcie, kiepskie )?Caer pisze:Jakby ktoś miał coś fajnego na myśli, zachęcam do podzielenia się tym ze mną :D.
PS. Fajnie, że każdy to popiera, ale ja się pytam: gdzie ta twórczość??? Chętnych do opublikowania zapraszam do kontaktu ze mną. No, bądźmy odważni! :D
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Re: Mój projekt też :)
Twórczość wszelaka. Mogą być nawet zdjęcia miejsc, które w jakiś sposób przypominają o Thiefie (do tego służy dział Universum), figurki postaci z Thiefa z plasteliny czy rzeźby z wątróbki (o tym może powiedzieć coś Marecki ). A dział poezji znajduje się w już Bibliotece. Haiku, mówisz? Pisane według reguł? To może być ciekawe... Dziel się!Keeper in Training pisze:Rysować może każdy. Zależy, czy chodzi o pastele suche, tłuste, kredki miękkie, twarde, ołówki... Do Thief'a i jego klimatu najbardziej na miejscu wydaje się ołówek, węgiel, PORZĄDNE kredki, np. z Koh-I-Noora. Twórczość, dobrze, tylko jaka? Obrazki najlepsze są "w realu". Zdjęcie czy Paint nie zastąpią (w moim odczuciu) zwykłej kartki. Opowiadania są, ale niewiele osób pisze poezję. Dlaczego? Czy na Twojej stronie, Caer, będzie dział z poezją? Jeśli interesuje Cię haiku czy wiersze w zdecydowanie prostym stylu, mogę przesłać. Pytanie, czy chcesz dostawać wiersze (i to w moim wydaniu, powiedzmy otwarcie, kiepskie )?Caer pisze:Jakby ktoś miał coś fajnego na myśli, zachęcam do podzielenia się tym ze mną :D.
PS. Fajnie, że każdy to popiera, ale ja się pytam: gdzie ta twórczość??? Chętnych do opublikowania zapraszam do kontaktu ze mną. No, bądźmy odważni! :D
- SPIDIvonMARDER
- Garrett
- Posty: 5184
- Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
- Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Mój projekt też :)
A to nie działa tak, że Ty Caer czytasz forum i sama wybierasz co się nada do Gildii Oświeconych?
Re: Mój projekt też :)
Ostatnio (czyli od jakiegoś roku ) czytam forum dość wybiórczo i chaotycznie, od ponad roku też (khem... jak widać ) Gildia nie była uaktualniana (ale jak tylko skończę z tym kryminałem... ) i pewnie w najbliższym czasie też nie będzie, ale na pewno chciałabym zamieścić w Bibliotece kilka opowiadań, tudzież inną twórczość. Niemniej jednak gorąco zachęcam wszystkich do dzielenia się swoimi wypocinami z szeroko pojętego uniwersum Thiefa.SPIDIvonMARDER pisze:A to nie działa tak, że Ty Caer czytasz forum i sama wybierasz co się nada do Gildii Oświeconych?
- Keeper in Training
- Arcykapłan
- Posty: 1409
- Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
- Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
- Kontakt:
Re: Mój projekt też :)
Gdzie zamieszczamy takie śmieci jak twórczość w moim wydaniu ???Caer pisze:Twórczość wszelaka. Mogą być nawet zdjęcia miejsc, które w jakiś sposób przypominają o Thiefie (do tego służy dział Universum), figurki postaci z Thiefa z plasteliny czy rzeźby z wątróbki (o tym może powiedzieć coś Marecki ). A dział poezji znajduje się w już Bibliotece. Haiku, mówisz? Pisane według reguł? To może być ciekawe... Dziel się!Keeper in Training pisze:Rysować może każdy. Zależy, czy chodzi o pastele suche, tłuste, kredki miękkie, twarde, ołówki... Do Thief'a i jego klimatu najbardziej na miejscu wydaje się ołówek, węgiel, PORZĄDNE kredki, np. z Koh-I-Noora. Twórczość, dobrze, tylko jaka? Obrazki najlepsze są "w realu". Zdjęcie czy Paint nie zastąpią (w moim odczuciu) zwykłej kartki. Opowiadania są, ale niewiele osób pisze poezję. Dlaczego? Czy na Twojej stronie, Caer, będzie dział z poezją? Jeśli interesuje Cię haiku czy wiersze w zdecydowanie prostym stylu, mogę przesłać. Pytanie, czy chcesz dostawać wiersze (i to w moim wydaniu, powiedzmy otwarcie, kiepskie )?Caer pisze:Jakby ktoś miał coś fajnego na myśli, zachęcam do podzielenia się tym ze mną :D.
PS. Fajnie, że każdy to popiera, ale ja się pytam: gdzie ta twórczość??? Chętnych do opublikowania zapraszam do kontaktu ze mną. No, bądźmy odważni! :D
A tak poza tym - rzeźby z wątróbki to pewnie portrety zombiaczków ?
No i czekamy na kryminał - Koko w akcji???
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
- SPIDIvonMARDER
- Garrett
- Posty: 5184
- Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
- Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Mój projekt też :)
ODA DO NOCY
Jest taka pora życia częsta
Kiedy światło całe gaśnie
Ciemność zapada gęsta
I robi się naprawdę mrocznie
Cisza zapada, która dźwięków pełna
Subtelnych, kojących umysł
Która po dniu umęczona i senna
Czas spocząć, mój jedyny zamysł
Ale kiedy właśnie tak leżę
I staram się zasnąć zmęczony
Zastanawiam się... w co wierzę
Do czego mój bóg jest natchniony?
Wierzę w Noc, w jej mrok i woń
Które zamykają świat
Czynią przytulny własny dom
Niczym zamknięty róży kwiat
Wierzę w Noc, jej dźwięków koncert
Kiedy to cisza nabiera wymiarów
Za horyzontem znika Słońce
Kiedy widzę całą gamę światów
Wierzę w Noc, tajemnic pełną
Skrzynię bez dna, bez wieka
Co się czai? Co jest za mną?
Co na moją dusze czeka?
Wierzę w Noc, w jej namiętne słowa
Kiedy pozwala się zbliżyć
Marzeń wtedy pełna głowa
Nie można się sobą nacieszyć
Wierzę w Noc, w snów bibliotekę
Co nawiedzają mnie i koją
Kiedy tylko zamknę strudzoną powiekę
Każdy jest mego świata ostoją
Wierzę w Noc, w jej twórczości szał
Pomysłów i natchnień nie brak
Zapisuję wszystko, co tylko los dał
By móc poczuć końca pióra smak
Nocy... to wszystko co o tobie wiem
Jak mało tego, lecz tak już jest
Lecz poznać ciebie bardzo staram się
By zrozumieć Twój każdy gest!
Jest taka pora życia częsta
Kiedy światło całe gaśnie
Ciemność zapada gęsta
I robi się naprawdę mrocznie
Cisza zapada, która dźwięków pełna
Subtelnych, kojących umysł
Która po dniu umęczona i senna
Czas spocząć, mój jedyny zamysł
Ale kiedy właśnie tak leżę
I staram się zasnąć zmęczony
Zastanawiam się... w co wierzę
Do czego mój bóg jest natchniony?
Wierzę w Noc, w jej mrok i woń
Które zamykają świat
Czynią przytulny własny dom
Niczym zamknięty róży kwiat
Wierzę w Noc, jej dźwięków koncert
Kiedy to cisza nabiera wymiarów
Za horyzontem znika Słońce
Kiedy widzę całą gamę światów
Wierzę w Noc, tajemnic pełną
Skrzynię bez dna, bez wieka
Co się czai? Co jest za mną?
Co na moją dusze czeka?
Wierzę w Noc, w jej namiętne słowa
Kiedy pozwala się zbliżyć
Marzeń wtedy pełna głowa
Nie można się sobą nacieszyć
Wierzę w Noc, w snów bibliotekę
Co nawiedzają mnie i koją
Kiedy tylko zamknę strudzoną powiekę
Każdy jest mego świata ostoją
Wierzę w Noc, w jej twórczości szał
Pomysłów i natchnień nie brak
Zapisuję wszystko, co tylko los dał
By móc poczuć końca pióra smak
Nocy... to wszystko co o tobie wiem
Jak mało tego, lecz tak już jest
Lecz poznać ciebie bardzo staram się
By zrozumieć Twój każdy gest!
- Keeper in Training
- Arcykapłan
- Posty: 1409
- Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
- Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
- Kontakt:
Re: Mój projekt też :)
Spidi, pięknie . To naprawdę wartościowy wiersz. Ponawiam radę - wyślij Swoje teksty do jakiegoś wydawcy. Naprawdę warto pokazać to innym, ponieważ na strony Thief'a wchodzą tylko Oświeceni...
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
- SPIDIvonMARDER
- Garrett
- Posty: 5184
- Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
- Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
- Płeć:
- Kontakt:
- Keeper in Training
- Arcykapłan
- Posty: 1409
- Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
- Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
- Kontakt:
Re: Mój projekt też :)
To może rób też kopie na moją skrzynkę, poszukam kogoś, jeśli oczywiście się zgodzisz. Mógłbyś wydać tomik, albo ogólnie: "Zew Miasta: dzieła zebrane" .SPIDIvonMARDER pisze:Wysyłam od jakiegoś czasu, ale odzewu brak...
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
- SPIDIvonMARDER
- Garrett
- Posty: 5184
- Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
- Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Mój projekt też :)
A to zapraszam do swojego tematu "THIEF: OPOWIESĆ O ZŁODZIEJU..." tam publikuję opowiadania ze swojej książki "Thief: The City Stories".
- SPIDIvonMARDER
- Garrett
- Posty: 5184
- Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
- Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Mój projekt też :)
Ostanio mam mała zapaść pisarską i porozpoczynane mnóstwo tekstów, w tym ze dwa czy trzy o Garrettcie. To jest takie pół filozoficzne przemyślenie na zupełnie inny temat... jedno co udało mi się skończyć (bo krótkie takie).
Nuda była wszechogarniająca. Od lat uczono tego samego, co i tak wszyscy znali aż za dobrze, mieli całkowicie wykute na blachę. Jednak pomiędzy uczniami a nauczycielem panowała pewna niepisana umowa, przyzwolenie i tolerancja. On im powtarzał to, co wiedzieli, oni udawali ze są zaskoczeni i mają problemy z nauczeniem się tego.
On uczył, oni się uczyli.
I tak czas im mijał, pogrążonym we wzajemnej serdecznej współpracy. Może to nie do końca się pedagogowi podobało, wszak w domu przy obiedzie czasem skarżył się żonie, w przerwie między utyskiwaniem na obecną władzę, a brzydką koszulę ekspedientki z warzywniaka na rogu. Oni natomiast między sobą cicho marudzili, przypominając zasypiający przed zimą ul. Ale wszystko było constance... uczniowie grali i nauczyciel grał. Byli dla siebie wzajemnie aktorami i publicznością, jedynie nie miał kto klaskać ani wyrażać krytyki.
Uczyli się wciąż czego tego samego, czego uczono się za czasów, o których się uczyli. Sposoby również się nie zmieniły, wszak usta i uszy nie uległy jakiejś nagłej ewolucji. Może przyrządy do pisaniu i owszem, ale one miały niewiele do powiedzenia. To jawna dyskryminacja, jednak na nieszczęście nie znalazł się nikt, kto mógłby zająć się ta sprawą.
Czemu tak było? Czemu nie ulegało zmianom? Czy dynamiczny rozwój ludzkości i lepsze jutro milczały? Czemu nie dawały znaku życia?
Otóż cóż one mogły tak naprawdę zrobić? Napisać nowe twierdzenie z fizyki? Przeliczyć matematykę? Rozegrać ponownie wydarzenia historyczne? A może przepisać epopeję narodową? Nic z tych rzeczy... a w dodatku ktoś na murze napisał, że lepsze jutro było wczoraj.
To kto miał się tym zająć? Uczniowie? Nawet Antek, najlepszy z całej klasy i pupilek nauczyciela nie dałby rady, pomimo schludnego stroju i czystych butów połączonych ze szczerym patriotyzmem i zapatrzeniem w literaturę.
Nauczyciel? Niestety, i on nie podjąłby się tego zadania. Pomimo, że to człowiek starej daty, wychowany wedle sanackich i renesansowych wzorców, interesujący się zarówno swoim przedmiotem, jak i mechaniką kwantową, a także kibicował wenezuelskiej reprezentacji w curlingu.
I on nie mógł nic zrobić, wszak betonu głową nie przebijesz.
Kiedy tak nieubłaganie czas mijał, nagle zabłysła iskra świeżości. Padła idea, by tego nie zmieniać samodzielnie, lecz buntować się! Zbuntować, zaprotestować tak, jak to tylko Polacy potrafią! Zrobić powstanie edukacyjne i w ten sposób osiągnąć to, czego wszyscy tak gorąco pragnęli.
Zaczęło się od szemrania i pomrukiwania. Nie budziło to jeszcze obaw, gdyż podobne dźwięki wydają borsuki, a czy ktoś obawia się borsuków?
Jednak z czasem stało się coś, co nawiązując do poprzedniego porównania, byłoby podobne do borsuków nakładających nagle hełmy i wyciągających z nory karabiny, na podobieństwo Gryfa Pomorskiego. Co gorzej wychowani uczniowie zaczęli kląć na to wszystko i podjudzać resztę, by się zbuntowała na serio, nie tylko wewnątrz własnych umysłów, poglądów oraz narzekań.
Tłum łatwo dał się porwać emocjom, jak to tłum lubi. Właściwie to jedyna rzecz, która mu wychodzi dobrze.
Tak więc wszyscy chwycili za broń! Zbudowano z ławek barykady, wywieszono flagi za oknami oraz ogłoszono, że szkoła będzie broniła swoich racji do czasu, aż nie zostaną one przyznane!
Mury rozbrzmiewały śpiewem i buńczucznymi hasłami, uczniowie bawili się jak nigdy przedtem. Nie przeczuwali, że właśnie budują historię, którą potem będą musieli sami wkuwać na lekcjach. Cóż... efekt uboczny. W każdym razie, na razie nie zdawali sobie sprawy z własnych czynów, jednak takie czyny wykonuje się najchętniej i najlepiej. Nie ma nic gorszego niż świadomość konsekwencji, gdyż człowiek wtedy starać się robić tak, by było dobrze, stresuje się i ostatecznie wszystko psuje.
Zgoła inne nastroje panowały w pokoju nauczycielskim. Po ogólnie przyjemnym mianowaniu belfrów oficerami przez dyrektorkę ? generała, pokój podzielił się na dwie grupy. Ci, którzy już teraz czuli powrót radosnej atmosfery sierpnia ?80, oraz tych starszych, przerażonych wciąż grudniem ?70. Jednak żaden nie osiągnął przewagi, więc średnia wyszła ?75, co jak dobrze wiemy było czasem dobrobytu gierkowskiego, więc ogólnie nastrój pozytywny.
Tak więc powstanie trwało. Co zdolniejsi z polskiego już pisali wiersze, piosenki i ogólnie martyrologię, by wydać to nakładem podziemnym, matematycy już konstruowali linie produkcyjną broni niskobudżetowej, a biolodzy organizowali szpital polowy.
Ale... poza tym nic się nie działo. Jakiś zdziwiony mleczarz tylko chciał dostać się do szkoły, pewnie zabłądziwszy. Jednak widok barykady z ławek skutecznie go zniechęcił.
Potem przyjechało kilku rodziców z kanapkami dla swoich dzieci.
Czas mijał.
Walczyli dzielnie. Nie mieli strat, lecz szczęście mogło każdej chwili się odwrócić.
I kiedy już powoli tracili nadzieję na rychły koniec walki, przyszło pismo urzędowe! Miało znaczek, orzełka, pieczątkę i wszystko inne, by wyglądać poważnie i budzić szacunek przeciętnego obywatela.
Dyrektor zebrał wokół siebie wszystkich i zaczął czytać. Poza aulą zostali tylko wartownicy, jednak im obiecano powtórzyć treść noty.
Dyrektor poprawił opaskę, przetarł okulary i zaczął czytać:
Szanowna brać uczniowska i pedagogiczna!
Wasze powstanie zrobiło na nas wielkie wrażenie, zarówno swoją intensywnością, jak i szczytnymi celami, które zamierzacie osiągnąć. Ta sytuacja przejdzie do historii, podręczniki już są uzupełniane o ten chwalebny epizod naszych dziejów.
Niestety, nie możemy spełnić waszych postulatów. System któremu się sprzeciwiacie jest tak twardy i zaśniedziały, że nawet my już go całego nie jesteśmy w stanie ogarnąć. Dlatego możecie zwinąć flagi... jednak wasz czyn zostanie na zawsze zapamiętany jako symbol!
Z wyrazami poważania
Władze
PS: ponadto niekorzystnie dla was brzmi historia Wrześni. Od tamtej pory staramy się ignorować bunty szkolne.
Dyrektor westchnął głośno:
-Psiakrew! I tym razem się nie udało!
Nuda była wszechogarniająca. Od lat uczono tego samego, co i tak wszyscy znali aż za dobrze, mieli całkowicie wykute na blachę. Jednak pomiędzy uczniami a nauczycielem panowała pewna niepisana umowa, przyzwolenie i tolerancja. On im powtarzał to, co wiedzieli, oni udawali ze są zaskoczeni i mają problemy z nauczeniem się tego.
On uczył, oni się uczyli.
I tak czas im mijał, pogrążonym we wzajemnej serdecznej współpracy. Może to nie do końca się pedagogowi podobało, wszak w domu przy obiedzie czasem skarżył się żonie, w przerwie między utyskiwaniem na obecną władzę, a brzydką koszulę ekspedientki z warzywniaka na rogu. Oni natomiast między sobą cicho marudzili, przypominając zasypiający przed zimą ul. Ale wszystko było constance... uczniowie grali i nauczyciel grał. Byli dla siebie wzajemnie aktorami i publicznością, jedynie nie miał kto klaskać ani wyrażać krytyki.
Uczyli się wciąż czego tego samego, czego uczono się za czasów, o których się uczyli. Sposoby również się nie zmieniły, wszak usta i uszy nie uległy jakiejś nagłej ewolucji. Może przyrządy do pisaniu i owszem, ale one miały niewiele do powiedzenia. To jawna dyskryminacja, jednak na nieszczęście nie znalazł się nikt, kto mógłby zająć się ta sprawą.
Czemu tak było? Czemu nie ulegało zmianom? Czy dynamiczny rozwój ludzkości i lepsze jutro milczały? Czemu nie dawały znaku życia?
Otóż cóż one mogły tak naprawdę zrobić? Napisać nowe twierdzenie z fizyki? Przeliczyć matematykę? Rozegrać ponownie wydarzenia historyczne? A może przepisać epopeję narodową? Nic z tych rzeczy... a w dodatku ktoś na murze napisał, że lepsze jutro było wczoraj.
To kto miał się tym zająć? Uczniowie? Nawet Antek, najlepszy z całej klasy i pupilek nauczyciela nie dałby rady, pomimo schludnego stroju i czystych butów połączonych ze szczerym patriotyzmem i zapatrzeniem w literaturę.
Nauczyciel? Niestety, i on nie podjąłby się tego zadania. Pomimo, że to człowiek starej daty, wychowany wedle sanackich i renesansowych wzorców, interesujący się zarówno swoim przedmiotem, jak i mechaniką kwantową, a także kibicował wenezuelskiej reprezentacji w curlingu.
I on nie mógł nic zrobić, wszak betonu głową nie przebijesz.
Kiedy tak nieubłaganie czas mijał, nagle zabłysła iskra świeżości. Padła idea, by tego nie zmieniać samodzielnie, lecz buntować się! Zbuntować, zaprotestować tak, jak to tylko Polacy potrafią! Zrobić powstanie edukacyjne i w ten sposób osiągnąć to, czego wszyscy tak gorąco pragnęli.
Zaczęło się od szemrania i pomrukiwania. Nie budziło to jeszcze obaw, gdyż podobne dźwięki wydają borsuki, a czy ktoś obawia się borsuków?
Jednak z czasem stało się coś, co nawiązując do poprzedniego porównania, byłoby podobne do borsuków nakładających nagle hełmy i wyciągających z nory karabiny, na podobieństwo Gryfa Pomorskiego. Co gorzej wychowani uczniowie zaczęli kląć na to wszystko i podjudzać resztę, by się zbuntowała na serio, nie tylko wewnątrz własnych umysłów, poglądów oraz narzekań.
Tłum łatwo dał się porwać emocjom, jak to tłum lubi. Właściwie to jedyna rzecz, która mu wychodzi dobrze.
Tak więc wszyscy chwycili za broń! Zbudowano z ławek barykady, wywieszono flagi za oknami oraz ogłoszono, że szkoła będzie broniła swoich racji do czasu, aż nie zostaną one przyznane!
Mury rozbrzmiewały śpiewem i buńczucznymi hasłami, uczniowie bawili się jak nigdy przedtem. Nie przeczuwali, że właśnie budują historię, którą potem będą musieli sami wkuwać na lekcjach. Cóż... efekt uboczny. W każdym razie, na razie nie zdawali sobie sprawy z własnych czynów, jednak takie czyny wykonuje się najchętniej i najlepiej. Nie ma nic gorszego niż świadomość konsekwencji, gdyż człowiek wtedy starać się robić tak, by było dobrze, stresuje się i ostatecznie wszystko psuje.
Zgoła inne nastroje panowały w pokoju nauczycielskim. Po ogólnie przyjemnym mianowaniu belfrów oficerami przez dyrektorkę ? generała, pokój podzielił się na dwie grupy. Ci, którzy już teraz czuli powrót radosnej atmosfery sierpnia ?80, oraz tych starszych, przerażonych wciąż grudniem ?70. Jednak żaden nie osiągnął przewagi, więc średnia wyszła ?75, co jak dobrze wiemy było czasem dobrobytu gierkowskiego, więc ogólnie nastrój pozytywny.
Tak więc powstanie trwało. Co zdolniejsi z polskiego już pisali wiersze, piosenki i ogólnie martyrologię, by wydać to nakładem podziemnym, matematycy już konstruowali linie produkcyjną broni niskobudżetowej, a biolodzy organizowali szpital polowy.
Ale... poza tym nic się nie działo. Jakiś zdziwiony mleczarz tylko chciał dostać się do szkoły, pewnie zabłądziwszy. Jednak widok barykady z ławek skutecznie go zniechęcił.
Potem przyjechało kilku rodziców z kanapkami dla swoich dzieci.
Czas mijał.
Walczyli dzielnie. Nie mieli strat, lecz szczęście mogło każdej chwili się odwrócić.
I kiedy już powoli tracili nadzieję na rychły koniec walki, przyszło pismo urzędowe! Miało znaczek, orzełka, pieczątkę i wszystko inne, by wyglądać poważnie i budzić szacunek przeciętnego obywatela.
Dyrektor zebrał wokół siebie wszystkich i zaczął czytać. Poza aulą zostali tylko wartownicy, jednak im obiecano powtórzyć treść noty.
Dyrektor poprawił opaskę, przetarł okulary i zaczął czytać:
Szanowna brać uczniowska i pedagogiczna!
Wasze powstanie zrobiło na nas wielkie wrażenie, zarówno swoją intensywnością, jak i szczytnymi celami, które zamierzacie osiągnąć. Ta sytuacja przejdzie do historii, podręczniki już są uzupełniane o ten chwalebny epizod naszych dziejów.
Niestety, nie możemy spełnić waszych postulatów. System któremu się sprzeciwiacie jest tak twardy i zaśniedziały, że nawet my już go całego nie jesteśmy w stanie ogarnąć. Dlatego możecie zwinąć flagi... jednak wasz czyn zostanie na zawsze zapamiętany jako symbol!
Z wyrazami poważania
Władze
PS: ponadto niekorzystnie dla was brzmi historia Wrześni. Od tamtej pory staramy się ignorować bunty szkolne.
Dyrektor westchnął głośno:
-Psiakrew! I tym razem się nie udało!
- Keeper in Training
- Arcykapłan
- Posty: 1409
- Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
- Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
- Kontakt:
Re: Mój projekt też :)
Wielce przykre, choć nieźle uchwycona spora liczba szkół. Cóż, nasze szkolnictwo, jakie jest, każdy widzi . Spidi, to rozumiem nie ma związku z Thief'em?
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"